niedziela, 25 maja 2014

ten - it's difficult to be romantic

 Proszę was o komentarze, wystarczy kropka, ale chcę wiedzieć ile osób czyta :)

Justin oparł ręce po obydwóch stronach głowy Kaytlin. Jej serce biło bardzo szybko, zrobił to tak prędko, że nie miała okazji uciec. Nie była pewna czego od niej chce, ale nie chciała jeszcze z nim rozmawiać. Tym bardziej, po jego wybuchu dzisiejszego dnia. 
- C-czego chcesz Justin? - zapytała, nieświadoma tego, jak może drżeć jej głos. Oczy Justina zmieniły się, nie mogła odróżnić uczuć w nich, ale chyba wyrażały wstyd i przeprosiny. 
- Boisz się mnie? - zapytał cicho. Ludzie wokół zwracali na nich zbyt wielką uwagę, zwłaszcza, że większość starała się ich podsłuchać. Kay nie drgnęła, zastanawiając się co powiedzieć. Bała się, bo nie wiedziała na co go stać, ale czy to naprawdę była obawa o siebie, czy innych, którzy się do niej zbliżą? Zachował się, jak zazdrośnik bijąc chłopaka, który złapał ją za tyłek i mimo, że nie podobał jej sie taki dotyk, to bardziej nie podobało jej się to, że tak bardzo był wściekły i uderzył go. - Cholera - zaklął, oblizując usta. Błagam, nie rób tak, pomyślała i odwróciła wzrok od niego. 
- To nie tak, że się boję, ale przeraziłeś mnie - wyszeptała, zaciskając oczy - i nie wiem, czy chcę z tobą rozmawiać - westchnęła, opuszczając ręce. Była nieświadoma, że trzymała je na brzuchu Justina, by utrzymać dystans między ich ciałami. 
- Musimy porozmawiać - powiedział i złapał jej podbródek - Nie chcę cię stracić, to wszystko, jasne? - powiedział bardzo szybko, jakby wstydził się okazywać uczucia. Było mu trudno powiedzieć takie słowa, kiedy nie wiedział jaka będzie reakcja Kaytlin, ale wydawało mu się to jedynym wyjściem z tej sytuacji. 
- Dobrze - westchnęła, a Justin uśmiechnął się szeroko, po czym odsunął się od Kay i złapał ją za dłoń i ku jego uciesze, nie zabrała jej, a splotła ich palce razem. To było coś nowego dla niej, to, że chłopak starał się o nią, bronił ją, do takiego stopnia, że stawał się agresywny i mogła przysiąc, że jej się to podoba mimo, że cholernie się tego bała. - Gdzie idziemy? - zapytała, kiedy wychodzili ze szkoły - Masz jeszcze jedną lekcję, Justin - powiedziała, zagryzając wargę. 
- Uhm... - mruknął - Zostałem zawieszony na tydzień, więc tak jakby mogę sobie już teraz wyjść ze szkoły - wzruszył ramionami. Kaytlin przewróciła oczami. 
- Można było się tego spodziewać - mruknęła. Wsiedli do samochodu, kiedy Justin cicho się śmiał. Odjechał z parkingu, a Kaytlin napisała do rodziców, że nie zdąży iść z nimi do restauracji na obiad i żeby zrobili to sami. Było jej z tego powodu głupio, ale coś sprawiało, że chciała spędzić ten czas z Justinem, tylko dlatego, że powiedział, że nie chce jej stracić.
- Gdzie jedziemy? - zapytała, sięgając ręką do radia. Włączyła, a kiedy zorientowała się, że to jedna z jej ulubionych piosenek zaczęła cicho śpiewać. Justin nienawidził takich piosenek. Piosenek, gdzie jest mowa o wielkiej miłości, które jego zdaniem były po prostu śmieszne. Przewrócił oczami na wysokie dźwięki, które uciekły z ust Kay, gdy starała się dorównać głosem Arianie Grande w piosence Baby I. Mogła wszystko robić, ale nie śpiewać.
- Niespodzianka - powiedział z uśmiechem, a ona tylko wywróciła oczami i znów zaczęła śpiewać. Kiedy zatrzymał się na czerwonym świetle przyciągnął ją za podbródek i zakrył jej usta wolną dłonią. Rozszerzyła oczy, ale szybko je przymrużyła - Nie, nie śpiewaj - jęknął, zirytowany. Przez moment patrzyli sobie w oczy, a on szybko zabrał dłoń z jej twarzy, jak oparzony - Polizałaś moją rękę! - mruknął, wycierając ją o spodnie, a Kaytlin zaczęła się głośno śmiać i kontynuowała śpiewanie, nie zwracając uwagi na to, że Justinowi się to nie podoba.
Ruszył ponownie i sięgnął ręką do radia, włączając własną muzykę z płyty. Dziewczyna ożywiła się, słysząc Chrisa Browna w głośnikach. Starała się naśladować rapowanie, co wychodziło jej dosyć koślawo, a Justin nie mógł wyrobić ze śmiechu. W między czasie zatrzymał samochód na poboczu, przy plaży obok jednego z jezior. Nie wyłączył jednak silnika, by radio wciąż działało i tylko jej się przyglądał ze śmiechem. Kiedy nadszedł czas na Busta Rhymesa w Look At Me Now, dołączyła do tego ręce i zaczęła nimi wymachiwać jak głupia, mamrocząc słowa, które nie istniały. Justin w końcu wyłączył samochód i spojrzał na zdezorientowaną Kay.
- Już? - zapytała, a on skinął głową, po czym wysiadł i szybko okrążył samochód, idąc przed maską i zanim Kaytlin zdążyła wysiąść otworzył jej drzwi i pomógł wyjść. Uśmiechnęła się, po czym Justin zasłonił jej oczy dłońmi i powoli zaczął prowadzić ją w stronę wody. - Justin, co ty wyprawiasz? - zapytała, kładąc dłonie na jego, by móc je odsunąć ze swojej twarzy.
- Ej, to niespodzianka, tak? Niech pozostanie nią do końca - zaśmiał się dźwięcznie, przy jej uchu. Kiedy doszli niskiego stropu, który dzielił piasek plaży od trawnika, wziął ją za biodra i z lekkością podniósł do góry. Cicho pisnęła, szybko rozglądając się za tym gdzie są, ponieważ zabrał dłonie z jej twarzy. Ujrzała tylko wodę, a on zdążył zasłonić jej oczy ponownie. Szli powoli, Justin dotykał jej ciała swoim i robił małe kroczki, by Kaytlin nadążyła. Kiedy ujrzał znajomy domek, zatrzymał się - Gotowa? - zapytał, a ona niepewnie skinęła głową. Okrążył ją, pozostawiając dłonie na jej twarzy. Stanął przed nią i lekko się uśmiechnął, odsłaniając jej widok.
Rozejrzała się z zapartym tchem, widząc duże jezioro i mały, drewniany domek na plaży. Uśmiechnęła się na piękny krajobraz i spojrzała na Justina, który ponownie pozostał kompletnie poważny, przez co jej entuzjazm zniknął. Zastanawiała się, czemu kiedy ona się cieszyła i była szczęśliwa, on stawał się poważny i nie podzielał jej entuzjazmu. Zacisnęła szczękę, przez co jej żuchwa się poruszyła. Justin zamrugał i spojrzał w dół, po czym westchnął.
- Przepraszam - wypowiedział, mamrocząc pod nosem. Kay zmarszczyła brwi, jeśli nic nie zrobił - a tak twierdził - to nie miał za co przepraszać. I trudno jej było przyznać się do tego, bo Justin stał się jej bliski w bardzo szybkim czasie i to uczucie, kiedy wiedziała, że podlega mu w pewien sposób, sprawiał, że stawała się zagubiona. Z jednej strony chciała mu wierzyć i być z nim, kiedy tego potrzebuje bez względu na wszystko. Ale coś mówiło jej, że nie jest on warty tak beztroskiego zaufania, bo był człowiekiem, który wyrządził jej największą krzywdę, jaką kiedykolwiek mogłaby sobie wyobrazić.
- Za co? - wyszeptała, podchodząc bliżej, by on spojrzał na nią - Bo jeśli wciąż twierdzisz, że nic nie zrobiłeś, jestem w stanie ci uwierzyć, ale przysięgnij, że mówisz prawdę. Mam dosyć krętaczy w moim życiu i mam nadzieję, że chociaż ty będziesz tym, który jest ze mną szczery do końca - powiedziała i lekko złapała jego rękę. Złączyła ich dwa place, a on objął jej całą dłoń i ścisnął mocno.
- Przysięgam - wyszeptał - po prostu trudno mi przepraszać, a to wydaje się idealne, by przeprosić za wszystko co tobie zrobiłem - westchnął, przeczesując włosy wolną ręką. Jej kąciki ust lekko drgnęły ku górze, ale powstrzymała się od uśmiechu, by zostać poważną jeszcze przez moment.
- Więc to co powiedział Greg, znaczy, że niby go pobiłeś, było nieprawdą? - zapytała dla pewności, a on skinął niepewnie głową. Kiwnęła również i spuściła wzrok w skonsternowaniu, ponieważ zaczynała czuć się niezręcznie.
- Chodź - powiedział cicho i pociągnął ją w stronę małego domku. Poszła za nim, chcąc zobaczyć, co chciał jej pokazać. Zaśmiała się cicho, Justin otworzył drzwi kluczem i weszli do środka. Wnętrze było skromne. Kanapa, kominek i stół. A także kuchnia i drzwi do łazienki. W kącie, niedaleko kominka stała gitara, a pod oknem pianino. - To domek, gdzie przyjeżdżałem z rodziną, kiedy... - zawiesił się, myśląc co powiedzieć. - Kiedy jeszcze z nimi mieszkałem - poprawił się i usiadł na kanapie, a Kay zrobiła to samo. Wokół panował bród, ale to tylko z powodu rzadkiego pojawiania się tutaj. - Ostatni raz byłem tutaj chyba dwa lata temu - westchnął, rozglądając się po pomieszczeniu, jakby pogrążony we własnych wspomnieniach.
- Dlaczego mnie tu zabrałeś? - zapytała cicho, a on spojrzał na nią zdziwiony. Podrapał się po karku, myśląc o tym. Sam nie był pewny, ale chyba dlatego, że naprawdę była dla niego ważna i chciał podarować jej kawałek siebie.
- W tym miejscu są moje wszystkie wspomnienia i dobrze by było, żebyś była jednym z nich - powiedział cicho. Ponownie był zbyt dumny, by mówić takie głębokie rzeczy do dziewczyny, którą zaledwie poznał kilka tygodni temu. Kiedy Kaytlin nie wiedziała co zrobić na to, co powiedział, zerwał się z miejsca i zmieszany podszedł do kominka. - Pójdę po drewno - mruknął i złapał za klucz od małej piwniczki. Poszedł i wziął parę belek, po czym wrócił.
Kaytlin siedziała przy pianinie i nieśmiało naciskała pojedynczo klawisze. Justin był wciąż trochę zły za to, że nie odpowiedziała nic na to, co powiedział, ale mimo to spojrzał na nią.
- Grasz? - zapytał, a ona jak oparzona wstała z miejsca. Wydawało się, że była w transie, kiedy patrzyła na instrument. Wzruszyła ramionami.
- Umiem tylko jakieś krótkie kawałki - powiedziała - uczyłam się w szkole na kilku lekcjach. Nie szło mi i szczerze zawsze chciałam umieć grać profesjonalnie, ale nie mogłam się nauczyć - westchnęła i wróciła na miejsce na kanapie. Justin skinął głową i oczyścił kominek, po czym wrzucił drewno i rozpalił ogień. Złapał Kay za rękę i pociągnął w stronę panina. - C-co ty robisz? - zająknęła się, a on posłał jej uśmiech za milion dolarów i posadził obok siebie na ławce przy instrumencie.
- Nauczę cię grać, w porządku? - zapytał, patrząc jej w oczy, a ona skinęła głową, lekko się rozpromieniając. - Połóż obydwie ręce na klawiszach w takiej odległości, by łatwo było ci grać. - powiedział, a ona zrobiła to, tak jak kiedyś to umiała, a on skinął głową i położył dłonie po drugiej stronie pianina, po czym zagrał kilka dźwięków. Po kilku minutach opanowała łatwe dźwięki, przez co zrobiła się o wiele weselsza.
- Umiesz śpiewać? - zapytała cicho, a on pokiwał głową, a jej oczy się zaświeciły. - Zrobisz to dla mnie? - spojrzała na niego z nadzieją, a on zagryzł wnętrze policzka, myśląc co zrobić. Jednak po chwili podniósł się z miejsca i złapał za gitarę. Usiadł na krześle, a Kaytlin podeszła bliżej, siadając na oparciu kanapy. Justin sprawdził, czy gitara jest dobrze nastrojona, a kiedy upewnił się, że wszystko dobrze, zagrał muzykę, po chwili dołączył śpiew. Stwierdził że skoro Kaytlin jest dla niego ważna, może zrobić dla niej to co potrafi.
- That should be me,
Holding your hand,
That should be me
Making you laught,
That should be me,
This is so sad,
That should be me,
That should be me,
That should be me,
Feeling your kiss,
That should be me,
Buying you gift,
This is so wrong,
I can't go on,
Till you believe ,
That should be me

Everybody's laughing in my mind,
Rumors spreading bout this other guy,
Do you do what you did when you
did with me?
Does he love you the way I can?
Did you forget all the plans
that you made with me?
because baby I didn't !
That should be me,
Holding your hand,
That should be me
Making you laught,
That should be me,
This is so sad,
That should be me,
That should be me,
That should be me,
Feeling your kiss,
That should be me,
Buying you gift,
This is so wrong,
I can't go on,
Till you believe ,
That should be me
Ouuuuuuu
ouuuuuuuu
* - zaśpiewał, włączając w to całe swoje emocje. Kaytlin zaczęła klaskać, dumna z niego, po czym on odłożył gitarę i podniósł się, by usiąść na kanapie, ale Kay stanęła przed nim.
- Chcę być jednym z twoich wspomnień, chcę być tą, którą będziesz trzymać za rękę, tą, której sprawisz, że będzie się śmiała. Chcę wierzyć, że będziesz tym, którym powinieneś być - wyszeptała, nawiązując do słów piosenki - I nie ważne jak to brzmi. Jesteś dla mnie ważny, a mój brat się nie liczy - wyszeptała, zbyt szybko, by zdać sobie sprawę, że powiedziała, iż Greg to jej brat. Stłumiła to, łącząc jego wargi ze swoimi w długim, ale delikatnym pocałunku.
-*-
- Właściwie nie rozumiem dlaczego nie znałem cię przed liceum, skoro przyjaźniłem się z Gregiem - zaśmiał się, a ona skinęła głową.
- Yeah, to trudne, ponieważ nie wychodziłam wtedy za często z domu, bo, nie miałam przyjaciół i nie chciałam się wtrącać w sprawy mojego brata - wzruszyła rękoma. Na dworze robiło się już ciemno, a ogień w kominku wygasał.
- Chyba powinniśmy już iść, jeśli nie chcesz by rodzice się martwili - westchnął, a ona skinęła głową, ponieważ wiedziała, że to prawda. Telefon Justina zadzwonił, zawiadamiając go o smsie. Wyszli z domku i ruszyli do samochodu, a on w drodze przeczytał wiadomość.
- Jutro idę do klubu, idziesz z nami? - zapytał, a ona zmarszczyła brwi z zdziwieniu.
- Z wami, to znaczy, z kim? - spytała, by wyraził się precyzyjniej.
- Ja, Chris, Jasmine i Jaxon - powiedział, a ona zamyśliła się chwilę.
- Znam tylko Chrisa, nie wiem czy chcę - westchnęła, a on spojrzał na nią błagalnym wzrokiem. Odwróciła się, ruszając znów do samochodu i stanęła przy drzwiach pasażera.
- Zobaczę - westchnęła, a on skinął głową. Odjechał, a Kaytlin sięgnęła dłonią do radia i puściła płytę Justina. Tym razem była to piosenka Kanye Westa, więc znów zaczęła rapować, mimo że nie znała słów, po chwili umiała cały refren i starała się odpowiednio wpaść w rytm. Justin uśmiechał się tylko, ponieważ myślał o tym, co mu powiedziała. 
Był dla niej ważny, a to było jedyne, czego teraz od niej oczekiwał. Spojrzał na nią, kiedy zatrzymał się na czerwonym świetle. Zauważył, że bardzo często się na tym musi zatrzymać. Zrozumiał, że wystarczyło być bardziej spostrzegawczym, by dojrzeć osobę, którą można pokochać i że dla niego tą osobą może być właśnie Kaytlin. Czuł, że może zrobić dla niej wszystko. Nie wiedział, jednak do końca, czy kocha ją, czy po prostu lubi bardziej od innych dziewczyn. 
- Justin - Kay spoważniała i spojrzała na niego, a on w tym czasie ruszył ponieważ było zielone światło. - Dziękuję, że jesteś dla mnie. Że mogę znaleźć w tobie przyjaciela, który pomoże mi kiedy tego potrzebuje - powiedziała, a on skinął głową. Wzruszył ramionami. 
- Nie wiem jak to robisz, ale przy tobie przestaję być twardzielem i przestaję martwić się tylko o siebie - westchnął zakłopotany. 
- Aww, Justin Bieber jest miękki - zachichotała, a on zgromił ją wzrokiem. - Ej, jutro jest czwartek, a ja muszę iść w piątek do szkoły, więc raczej nie pójdę z wami do klubu. Poza tym, moi rodzice są bardzo surowi i będę miała przechlapane - westchnęła, trochę zasmucona, a Justin złapał ją za kolano. 
- Myślę, że wybaczą ci jedno urwanie się z lekcji. Albo, odwiozę cię rano pod szkołę - zaproponował. 
- Ty myślałeś, że gdzie ja będę spać? To oczywiste, że wróciłabym do domu, ponieważ nie piję - powiedziała, a Justin uniósł brwi do góry - Jesteśmy w Ameryce do cholery. To nielegalne - wyrzuciła ręce w górę. 
- Och, jesteś tak inteligentna, a nie wiesz, że dwudziesty pierwszy rok życia jest potrzebny w Stanach, żeby napić się alkoholu? My jesteśmy w Kanadzie, mamy po osiemnaście lat, więc wolno nam, kochanie - zakpił, a ona wywróciła oczami. - Poza tym, nawet jeśli byłoby nielegalne, nie idziemy do prawdziwego klubu. To raczej stary budynek za miastem, gdzie każdy może wejść. 
- Ale czy to nie jest niebezpieczne. Może wejść tam morderca, czy cokolwiek - westchnęła. 
- Tam każdy potrafi się bronić i cóż, ma broń - wzruszył ramionami, a Kaytlin zrobiło się gorąco. Czyli Justin też ją ma?, pomyślała. 
Justin zawiózł ją pod dom, pożegnali się krótkim pocałunkiem w usta i Kay szybko uciekła do domu. Zaczynała się bać go jeszcze bardziej. A co najgorsze, to nie przeszkadzało jej w kochaniu go.
___
Justin Bieber ft. Rascal Flatts - That Should Be Me
___
 Uwielbiam to jak teraz wygląda <3 I nawet ten zarost mi nie przeszkadza, dodaje mu uroku i dojrzałości x_x
Przepraszam, jeśli są jakieś błędy ;/
Awww, co myślicie o scenie Justina i Kaytlin w domku? *.*
Do następnego i zaznaczajcie przeczytane pod rozdziałem :)

poniedziałek, 19 maja 2014

Hello!

WAŻNE
Więc, tak. Kilkoro z was już wie, że założyłam nowego bloga. LINK!
Dziś dodałam pierwszy rozdział i szczerze mówiąc, nie wiem jak często będą się one pojawiać, ale dość rzadko, ponieważ są naprawdę długie!
Zapraszam na pierwszy rozdział i mam nadzieję, że każdy skomentuje, ponieważ jest to dla mnie naprawdę ważne :)

czwartek, 15 maja 2014

nine - I prefer to bleed

Proszę o komentarz każdego kto przeczytał, chcę wiedzieć ile osób jeszcze czyta ten ff ;) 


- Pójdę sprawdzić co u niej, mamo - powiedział Greg i wbiegł po schodach, po czym ruszył prosto do pokoju swojej siostry. Łóżko było zagracone pogniecionymi kartkami papieru, na których znajdowały się rysunki, różne napisy, cytaty. Kaytlin spała na małej kanapie pod oknem z słuchawkami na uszach. Przyjechał po nią, żeby zabrać ją do szkoły, ale widocznie nie będzie mu to dzisiaj dane. 
Kay jęknęła i gwałtownie się obudziła. Wyciągnęła słuchawki i przeciągnęła się, po czym nawet nie odwróciła się w stronę Grega, po prostu znów zaczęła coś kreślić na kartkach.
- Greg, daj mi odpocząć. Nie idę dziś do szkoły - westchnęła. Wiązało się to nie tylko z Justinem, ale i z filmikiem, który obiegł całą szkołę. 
- Wiesz... Zawsze zastanawia mnie skąd wiesz, kiedy jestem w twoim pokoju mimo, że mnie nie widzisz - powiedział, a Kaytlin przestała rysować i odwróciła się w jego stronę. 
- Chodzisz bardzo głośno, Greg. Poza tym, twoje auto stoi na chodniku - uśmiechnęła się sztucznie i wróciła wzrokiem do papieru. Chłopak podszedł bliżej i zajrzał jej przez ramię.
- "Wykrwawiam się. Jeśli ostatnią rzeczą, którą zrobię, będzie zniszczenie Ciebie... - zaczął, marszcząc brwi. Szukał sensu tych słów, ale nie mógł doszukać się nawet tego, co chciała przez to przekazać.
- ...Wykrwawię się dla Ciebie - dokończyła - Więc obnażam skórę. I liczę swe grzechy. I zamykam oczy. I zaczynam rozumieć"* - dodała i spojrzała w górę. Greg dalej wyrażał niezrozumienie, a ona lekko parsknęła śmiechem. 
- O co chodzi? - zapytał, a Kaytlin wzruszyła ramionami, podnosząc się do góry. Zaczęła zbierać papiery leżące na ziemi i jej łóżku. Szukała odpowiednich słów, żeby zrezygnować, ale nie chciała za bardzo zdenerwować brata tym co chciała mu powiedzieć. Bo właściwie co chciała? Sorry, nie potrafię go zranić, stał się dla mnie wartościowy?
- Wiesz, słuchałam sobie muzyki i jedna z piosenek miała dokładnie taki tekst i naprawdę zaczynam rozumieć. Ja naprawdę muszę zniszczyć Justina, prawda? To nie jest tylko po to, by przejrzeć ich plany. Pamiętam przecież jak przyjaźniliście się w podstawówce, cholera. Oczywiście wyparłeś to, kiedy się wyprowadziliśmy na trzy lata, prawda? To wszystko co mieliście, chcesz naprawdę się go pozbyć, nie mam racji? A ja jestem tylko złotym środkiem, przecież mogę się do niego zbliżyć. Mogę udawać, że go lubię. Że go kocham. Ale po co? Naprawdę, to nie ma dla mnie sensu. Wolę się wykrwawić, niż być tą, która zniszczyła mu życie - powiedziała piskliwym głosem. Nie wiedziała, kiedy te słowa opuściły jej usta, ale była na siebie wściekła. Greg stał z zaciśniętymi rękoma, patrząc w okno.
Zaczął się śmiać. Przeraźliwie, jak potwór. Nie poznaję go, pomyślała, ale cierpliwie czekała na jego ruch. Odwrócił się do niej z twarzą kompletnie wypraną z emocji. Stał, praktycznie przejrzysty. 
- Wiesz, nasza przyjaźń skończyła się zanim wyjechaliśmy - powiedział. 
- Poszło o zabawkę? - parsknęła śmiechem, nie mogła znieść tego, że mogli pokłócić się tak poważnie w tak młodym wieku. Mieli tylko dwanaście lat. 
- Nie, Kaytlin! - warknął wściekły. - Myślisz, że byliśmy zwykłymi dziećmi, które się ze sobą bawiły, z początku może i tak było, ale kilka dni przed wyjazdem powiedziałem mu, że odchodzę, a on rzucił się na mnie wściekły i zaczął okładać mnie pięściami. Oczywiście oddałem mu i to on wrócił poobijany do domu. 
- Mieliście po dwanaście lat! - krzyknęła, a Greg przyłożył do ust palec wskazujący. Ich rodzice byli piętro niżej. Skinęła głową i postarała się uspokoić. - Czyli to on jest wszystkiemu winien? - powiedziała, analizując sobie wszystko w głowie. Greg skinął głową, a ona tylko wskazała na drzwi. - Wyjdź - dodała, a jej brat lekko się zdziwił. - Daj mi odpocząć, naprawdę - wyszeptała i rzuciła się na łóżko, wiedząc, że nie zostawi tego, co zrobił Justin, tak po prostu.
Zadowolony ze swojego planu Greg wyszedł z pokoju.
-*-
- Jest Justin? - uśmiechnęła się miło do Chrisa i lekko stąpnęła do przodu. Chłopak skinął głową i zawołał chłopaka. Bieber zbiegł po schodach, a widząc Kaytlin uśmiechnął się szeroko. Była wściekła i nie wiedziała dlaczego. Mieli po dwanaście lat, on nie był tym kim jest teraz, myślała jej dobra strona. Oh, błagam, jest gangsterem. Wewnętrzna suka chciała się wydostać.
- Hej, księżniczko - wyszeptał, wtulając się w nią. Nie odwzajemniła gestu, stała jedynie sztywno. - Okey, co jest? - zapytał zdziwiony, patrząc na nią. Zmrużyła oczy i lekko odepchnęła go od siebie.
- Możemy pogadać na osobności? - zapytała, a Justin skinął głową i wyszli przed dom. Ruszyli wzdłuż ulicy. 
- O co chodzi? - zapytał. Wiedział, że coś jest nie tak, a jedyne czego chciał to przytulić ją i nie wypuścić już nigdy ze swoich ramion. Oczywiście nawet jeśli zrobiłby to, to i tak ona odepchnęłaby go, ponieważ była wściekła. 
- Pamiętasz jak przyjaźniłeś się z Gregiem? - zapytała. Nie myślała nawet o tym, że może sie domyślić tego, że jest jego siostrą. Ale Justin wiedział, że brat Kaytlin, to jego były przyjaciel i teraźniejszy wróg. Skinął głową od niechcenia. Nie chciał poruszać tematu przeszłości, ponieważ nienawidził tego co się wydarzyło. To znaczy, kto zostawia swojego przyjaciela tak nagle? - Dlaczego go pobiłeś?! Miałeś tylko dwanaście lat, jak? - warknęła, a Bieber uniósł brwi do góry, kompletnie zdziwiony. To było coś, czego kompletnie się nie spodziewał. 
- Kay, ja nie... - nie pozwoliła mu dokończyć, zatrzymując się i zmuszając go do stanięcia na wprost niej. 
- Błagam nie tłumacz się, bo znam prawdę. Tak po prostu sie na niego rzuciłeś, bo musiał wyjechać tak? - zapytała zła na niego. Ręka ją świerzbiła, chciała go uderzyć, z całej siły. Oblizał wargi wściekły na Grega. On chciał odsunąć ją od niego, ponieważ wiedział, że stają się sobie bliscy. Justin ruszył dalej, a dziewczyna go dogoniła - Odpowiedz mi! - warknęła, łapiąc go za ramię. Wyrwał się i z całej siły uderzył w słup, stojący przy chodniku. 
- Nie. Nie pobiłem go, on wyjechał. Zostawił mnie, nie miałem, kurwa, nikogo poza nim. To znaczy, jak mógłby wyjechać bez jebanego słowa? Nic mu nie zrobiłem, nie miałem nawet pieprzonej okazji, bo nie przyszedł się nawet kurwa pożegnać. Ok? - powiedział poirytowany, sprawiając, że Kaytlin osłupiała. Nie wiedziała komu wierzyć, tym bardziej komu zaufać. Greg stawał się coraz bardziej obcy, kiedy Justin stawał się bliższy, ale nie na tyle, by wierzyć mu bezwarunkowo. 
- Nie wiem już co myśleć. Zostaw mnie na jakiś czas samą,ok? - wyszeptała. Zdała sobie sprawę, że jest kompletnie sama ze wszystkim, bo kto z nią porozmawia. Ściana? Nie ważne jak żałosna się teraz czuła i jak bardzo chciała mu wierzyć i zostać z nim, w jego ramionach, musiała posiedzieć kolejny dzień w samotności. Wiedziała, że jutro musi zmierzyć się z ludźmi ze szkoły i obelgami, typu dziwka, czy puszczalska i tego bała się najbardziej. 
Odwróciła się na pięcie, nie odwracając się w stronę Justina ani razu, po prostu odeszła. Owinęła się szczelniej swetrem, kiedy poczuła na ciele dreszcze, przez listopadowy wiatr. Po długim spacerze, w końcu wróciła do domu i położyła się spać. Nie była gotowa na następny dzień, a w dodatku zmierzenie się z ludźmi ze szkoły. 
-*-
- Justin - powiedziała kiedy podniosła się do góry. - Pieprzony Justin. Nienawidzę go! - warknęła, uderzając piąstkami o pościel. - Jebany kut... - urwała, kiedy drzwi się otworzyły. Zagryzła wargę, kiedy zobaczyła mamę. Westchnęła. Wiedziała, że dziś musi iść do szkoły. 
- Wstawaj, skarbie - powiedziała wciąż stojąc w drzwiach. Kaytlin lekko się uśmiechnęła i przytaknęła, a jej mama miała już wychodzić. 
- Mamo - zawołała za nią, a ta odwróciła się do niej. 
- Tak? - zapytała miło. Była piękną kobietą i całkowicie rozumiała czemu jej tata wybrał właśnie ją. To wzór klasy i piękną w jednej osobie. Kay kiwnęła głową i poklepała miejsce na pościeli, żeby usiadła. Tak też zrobiła. 
- Chodzi o to, że - przerwała, myśląc co powiedzieć - Jeśli, kogoś się... - zastanowiła się nad doborem słowa - Lubi, to czy jeśli ten ktoś zrobił coś złego dawno temu, a ja dowiedziałam się o tym dopiero teraz - urwała, myśląc o co tak właściwie chciała zapytać - to, czy powinnam wybaczyć i zaufać temu komuś? - zagryzła wnętrze policzka. 
- A czy ten ktoś miał szansę wyjaśnić dlaczego to zrobił? - zapytała, a Kaytlin przytaknęła. 
- Ale nie wiem, czy mówił prawdę, ponieważ jestem między młotem a kowadłem. - powiedziała. 
- Więc to chłopak? - jej mama uśmiechnęła się szeroko do córki, a Kaytlin zarumieniła się lekko. 
- Przyjaciel - wyjaśniła. 
- Więc, jeśli czujesz, że mu ufasz, to uwierz jemu, a nie temu, kto ci to powiedział - jej mama mocno ją przytuliła - A teraz wstawaj - dodała i wstała. Kaytlin kiwnęła głową i kiedy drzwi się zamknęły wyskoczyła spod kołdry i ruszyła do szafy. Wyciągnęła czarne rurki i białą bluzkę, sięgającą jej do pępka. Wzięła czystą bieliznę i wszystko rzuciła na pościel na łóżku. Złapała swoją szczotkę i rozczesała włosy, po czym spięła go w warkocz, który lekko opadł na jej ramię. Poszła do łazienki, gdzie umyła zęby i twarz, po czym wróciła do pokoju, gdzie usiadła przy toaletce. Kiedy miała się zacząć malować, usłyszała pukanie do okna. Obróciła się w tamtą stronę i zauważyła Justina. Nie była gotowa z nim rozmawiać, zwłaszcza, że nie wiedziała do końca, czy mu ufa. Tak więc, pokręciła głową i podeszła do okna, by spuścić rolety. Nie zwracała uwagi na pukanie do okna i drzwi balkonu, po prostu się szykowała. Po jakimś czasie dał spokój, a ona gotowa zeszła do kuchni po drugie śniadanie i wyszła z domu. W drodze do szkoły myślała tylko o tym głupim nagraniu i zmierzeniu się z obelgami, które były dla niej jak jad. Bolesny i znienawidzony. Pomyślała, że znęcanie się nad nią szybko się nie skończy, zważywszy na to, że zabrała chłopaka królowej tej szkoły. Powolnym krokiem szła w stronę liceum i liczyła na to, że nigdy się tam nie znajdzie. W dodatku obawiała się spotkania z Justinem, które było nieuniknione, kiedy on będzie musiał ją bronić z własnych nie znanych jej powodów. Przecież prosiła go kilkakrotnie, by przestał, ale zaprzeczał.
Zwolniła kroku jeszcze bardziej, kiedy zarys budynku ukazał się jej oczom i wzięła głęboki wdech i wydech, po czym spuściła głowę, żeby zakryć twarz. Wkroczyła na teren szkoły i mogłaby przysiąc, że tysiące oczu były wlepione w nią. Czuła się nieswojo, więc przyspieszyła i weszła do budynku, po czym od razu udała się do swojej szafki. Wpisała kod i uchyliła drzwiczki, które zostały zatrzaśnięte przez czyjąś dłoń, więc spojrzała w górę i zobaczyła Cynthię, a za nią Brittany. Zaczyna się, pomyślała i westchnęła, szykując się na najgorsze.
- Co tam, dziwko? - Brittany uśmiechnęła się chytrze, szturchając jej ramię. Kaytlin jak zwykle zabrakło słów i odwagi, żeby jej się sprzeciwić. - Ile dzisiaj zarobiłaś? Stówkę, dwie? - zakpiła z niej, a Cynthia i kilka osób w pobliżu zaśmiało się.
- A może Justin płaci ci najwięcej? - powiedziała Cynthia, ale po chwili została przygwożdżona do szafek za szyję. Justin wyrósł przed nimi w jednej sekundzie, a w drugiej trzymał dziewczynę za szyję. Jego wzrok był zimny, a jego ciało napięte. Kay przestraszyła się go, więc wzdrygnęła się i zrobiła krok do tyłu, ale jakiś chłopak popchnął ją do przodu i wyszeptał do ucha.
- Nie uciekaj, przedstawienie się zaczyna - po czym dotknął jej tyłka, a ona krzyknęła, czując w oczach łzy.
- Jeszcze raz odezwiesz się do Kaytlin w taki sposób, albo usłyszę moje lub jej imię z twoich ust, suko - powiedział to, niczym jadem i mocniej docisnął Cynthię do szafek za nią - To osobiście zadbam o to, byś przestała oddychać, póki nie skończę - dokończył i puścił dziewczynę, a ta złapała się gwałtownie za szyję. Spojrzał na wszystkich po czym na Kaytlin i chłopaka za nią, który był bardzo blisko swoim ciałem z jej. Podszedł od niego z rękoma w kieszeniach i spojrzał na jego twarz. - Odsuniesz się sam, czy mam ci pomóc? - warknął, widząc dłoń chłopaka na jej tyłku. Zagotowało się w nim, ponieważ jemu jedynemu wolno było ją tam dotykać, nawet jeśli sam sobie na to zezwolił. Tamten stał jak sparaliżowany, a Justin dał mu z pięści w twarz. - Następnym razem raczę mnie słuchać - ryknął na wszystkich. - Kaytlin jest nietykalna w sposób fizyczny jak i słowny, zrozumieliśmy się? - warknął w stronę Brit, która była za to wszystko odpowiedzialna. Skinęła niepewnie głową, wzdychając.
___
*Imagine Dragons - Bleeding out
___
Przepraszam, że tak długo. I przepraszam za błędy, ale spieszę się do szkoły i nie mam kiedy sprawdzić.
Zapraszam na nowego bloga, którego zacznę wkrótce, nie tak jak tamtego, kiedy będę mieć kilka rozdziałów. Cóż jeden już mam :)
http://they-just-dont-know-u-jbff.blogspot.com/
Do następnego <3

wtorek, 6 maja 2014

eight - I love make u happy





Kaytlin w drodze do domu od dziadków Brittany myślała tylko o tym, że w końcu jest choć trochę lubiana w szkole. Kiedy jej telefon zawibrował i zawiadomił o smsie od razu po niego sięgnęła. Zobaczyła podpis Justina i uświadomiła sobie, że dziewczyny również i nazwę widziały. Otworzyła wiadomość i zanim przeczytała, rozejrzała się po autobusie, w którym się znajdowała.

"Cholera, Kaytlin! Ten filmik praktycznie rozkazał mi się zaspokoić. O co chodzi?!"

Zarumieniła się, nie wiedząc jak to wyjaśnić. Napisała mu, żeby się po prostu spotkali, a on zaproponował kawiarnię w centrum handlowym. Cieszyła się, że autobus, którym jechała miał po drodze, bo wysiadła i doszła pod galerię. Od razu udała się do miejsca, gdzie się umówili i zajęła stolik w oczekiwaniu. Zamówiła kawę i musiała przyznać, że jeśli dalej tak pójdzie, skończy uzależniona od niej.

Poczuła dłonie na oczach, a po chwili zrozumiała, że ktoś je zasłania. Justin. Poczuła rumieniec wspinający się po jej plecach i od razu zagryzła wargę. Zaśmiała się, chcąc zmniejszyć zażenowanie, a chłopak usiadł na wprost. Wpatrywał się w nią przez dłuższy moment, a ona nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Było jej wstyd za to jak się zachowała. Justin zrozumiał i złapał jej dłoń.

- Ej - odezwał się w końcu, a ona uniosła wzrok.

- Widziałeś moje okropne ciało i ugh, czuje się brudna, bo zachowałam się jak gwiazdka porno, bo takie miałam zadanie w pytanie lub zadanie - westchnęła i w końcu spojrzała mu w oczy. Musiała odzwyczaić się od podziwiania ich koloru. Musiała przestać zauważać w nim atrakcyjność, musiała zacząć odsuwać go od siebie, ale jednocześnie zbliżyć się do niego.

- Po pierwsze, ciało masz akurat piękne i wiele dziewczyn może ci go zazdrościć - uśmiechnął się, kciukiem gładząc wierzch jej dłoni. W głowie rozegrał się jej sen, kiedy smyrał palcem po jej ramieniu, powoli wyciągnęła dłoń z jego uścisku. Właśnie dlatego nie mogła się w nim zakochać, bo od razu wie, że jest spisana na straty. - Hej, jeśli to wideo trafiło tylko do mnie, to nie masz co się obawiać. Jest moim osobistym filmem erotycznym - puścił jej oczko.

Kaytlin jak oparzona sięgnęła do telefonu, przyswajając sobie słowa chłopaka. Spojrzała na spis wysłanych wiadomości i uświadomiła sobie, że to nie tylko Justin je dostał, cała szkoła, którą miała w spisie. W jej oczy napłynęły łzy, a Bieber wyrwał jej urządzenie z rąk, patrząc przerażony na ekran.

Mój horror się jeszcze nie skończył, myślała. To dopiero początek mojego prawdziwego upokorzenia, jej umysł pracował na największych obrotach. Jestem skończona. Będę uważana za pieprzoną dziwkę.

- Justin - powiedziała, pieprząc cały plan Grega - Nie możesz się więcej ze mną pokazywać. Będziesz skończony jeszcze bardziej - dokończyła.

- Myślisz, że reputacja liczy się dla mnie bardziej, niż ty? Myślisz, że idioci z tej pierdolonej szkoły mnie interesują? Mam swoich znajomych, którzy naprawdę się dla mnie liczą, ale oni? Oh, błagam pałętają się za mną, bo uważają mnie za popularnego, ale mam to w dupie, jeśli krzywdzą moją księżniczkę - powiedział i przytulił ją, wcześniej podnosząc się z miejsca. Kaytlin nie dostawszy nawet kawy, wyszła z Justinem z kawiarni, który wsadził ją do samochodu i odjechał w stronę domu. W aucie była cała roztrzęsiona, płakała, histeryzowała. Krzyczała. Zrozumiała, że nie tylko popełniła błąd, kiedy zgodziła się na plan Grega, ale kiedy zaufała dwóm dziwkom aka królowym szkoły.

Justin wniósł ją do pokoju i położył na łóżku, po czym ułożył się obok i mocno przytulił szlochającą dziewczynę. Nie mógł jej uspokoić, a głośne głosy w salonie mu nie pomagały. Gładził ją po włosach, mówił uspokajającym głosem, ale to nie pomagało. Obwiniał się za to, że jest w małym stopniu osobom, która przyczyniła się do jej stanu, ponieważ to on zaczął jej gnębienie. Odetchnął, kiedy szlochanie ustało i okazało się, że dziewczyna zasnęła.

Właściwie nie wiedział, dlaczego zabrał ją tutaj, ale wiedział, że gdyby zabrał ją do domu, musiałby zmierzyć się z jej bratem albo rodzicami. Nie chciał tego, zwłaszcza, że poprzedniego dnia wyczyścił magazyn Dealersów i nie wiedział, czy skończyłoby się to dobrze, dla obojga. A Kaytlin mogła mieć totalny zakaz spotykania się z nim. Nie był pewny, czy przeżyłby, ponieważ strasznie sie do niej przywiązał.

Powoli odsunął się od dziewczyny i wyszedł z pokoju. Dochodziła pora, w której zawsze coś jadł, więc usiadł pod ścianą i zamówił chińszczyznę. Dla niego i Kaytlin. Potem zbiegł schodami w dół i usiadł na kanapie obok Chrisa.

- Masz szczęście, że nie ma tu Jaxona. Nie lubi Kaytlin - powiedział czarnoskóry i dopił swoje piwo.

- Właściwie, to gdzie oboje są? - zapytał od razu.

- Pojechali do jakiejś rodziny - odparł beznamiętnie. Może wydawałoby się to dziwne, ale wszyscy mają jakąś rodzinę, nawet jeśli jest się w gangu. Jest sę z nimi bliżej lub dalej, ale wciąż ma się ojca, matkę, czy rodzeństwo. Chris nienawidził słowa "rodzina", ponieważ pozostała mu tylko matka, narkomanka, więc mógł śmiało powiedzieć, że nie pozostał mu nikt.

- Aha - odparł i spojrzał w ekran telewizora. Leciał jakiś durny film, więc starał się nie zagłębiać.

- Co właściwie zamierzamy zrobić z The Dealers, nie wiem jak tobie, ale mnie cholernie wadzą - powiedział Murzyn, zmieniając kanał. Justin na sekundę złączył brwi.

- Dajmy im się spokojnie odegrać i tak nie uda im się nas osłabić, nie wiem co by wymyślili, my jesteśmy zawsze do przodu - uśmiechnął się zwycięsko i wstał, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Szybko do nich podszedł i otworzył, po czym zapłacił i odebrał jedzenie. Nie odzywając się słowem, pobiegł do pokoju, gdzie obudził Kay, która wyglądała na wykończoną.

- Gdzie łazienka? - zapytała, a on wskazał za siebie. Pobiegła tam, trzymając się za usta, by nie zwymiotować na podłogę. Nie wiedziała czym już wymiotuje, ale wiedziała, że musi szybko kupić leki, bo inaczej pozbędzie się swoich narządów wewnętrznych. Kiedy już skończyła, poczuła okropny głód. Wyszła z łazienki i spojrzała rozmarzona na białe pudełko z czerwonym logiem chińskiej knajpy. Usiadła na wprost chłopaka i patrzyła tylko na jedzenie.

- Nie wiedziałem co lubisz, więc wziąłem to samo co mnie, nudle - uśmiechnął się, a Kay sięgnęła po pudełko i pałeczki. Zaczęli jeść. Pomyślała, że mogą traktować to jako randka. Nie wiedziała, czy robić pierwszy krok, tak wiele się zdarzyło, nie nadążała nad tym wszystkim. On stał się jej bliski, ale nie powinna się przywiązywać.

- Dziękuję - powiedziała, zagryzając wargę. Chłopak spojrzał na nią, a ona po raz kolejny utonęła w jego oczach. Westchnęła i wypuściła powietrze z ust. Musiała się opanować.

- To tylko jedzenie - odparł i mrugnął do niej. Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła.

- Nie za to, głupku. Za wszystko co dla mnie zrobiłeś, a trochę się tego nazbierało - powiedziała poważnie, a on tylko prychnął.

- To i tak nie sprawi, że będziesz mnie inaczej traktować - westchnął, wbijając wzrok w jedzenie. Jeśli ludzie z jego gangu zobaczyliby go w tym momencie, to musiałby ostro pracować, by nie wyjść na mięczaka, ale byli sami, a to traktował jako ich prywatność.

- Co? - zapytała, nie do końca rozumiejąc co ma na myśli. Ale ten tylko pokręcił głową i wrócił do jedzenia.

- Nie ważne - zbył ją.

-*-

- Odprowadzić cię do domu? - zaproponował Justin, a Kay lekko skinęła głową.

- Właściwie, to muszę iść do apteki - powiedziała, wyciągając receptę z kieszeni torby, po czym zarzuciła ją na plecy i zakładając buty.

- Spoko - powiedział, po czym wyszli z domu. Ruszyli ulicą. Między nimi panowała niezręczna cisza. Justin pierwszy raz czuł się w ten sposób, a Kaytlin była zdenerwowana tym co się działo. Wszystko co ich łączyło było cholernie dobre, on troszczył się o nią, uszczęśliwiał, pomagał, a ona udawała kogoś kim nie jest i tylko dlatego, że obiecała coś bratu.

Weszli do najbliższej apteki, gdzie Kay chciała wykupić leki. Podała receptę i sięgnęła do torby po portfel, szukała go bardzo długo, ale nie mogła znaleźć. Nie miała także żadnych drobnych co sprawiło, że wszystko jej ciążyło. Nie miała przy sobie żadnych pieniędzy.

- Szlag! - powiedziała, po czym zaczęła się przeklinać.

- Co jest? - zapytał Justin. Spojrzała na niego, po czym zerknęła na czekającą aptekarkę.

- Nie mam pieniędzy, żeby zapłacić za lekarstwa - westchnęła i opuściła ręce. - Przepraszam, ale muszę cofnąć rachu... - zaczęła, ale Justin wręczył sprzedawczyni odpowiednią kwotę i zebrał leki do torby, którą uparł się nieść. - Jesteś cholernym i szalonym idiotą. Płacisz za mnie, kupujesz mi jedzenie. Jezu nie zasługuję na to by cię znać - westchnęła.

- Lubię cię uszczęśliwiać i ratować z opresji - zaśmiał się. Nie wiedziała dlaczego, ale poczuła się normalnie. Nie czując, że działa pod przymusem. Spojrzała na chłopaka, kiedy zatrzymywali się pod jej domem.

- Uhm.. - mruknęła - To chyba cześć - żachnęła się. Spojrzała w górę, w oczy chłopaka - Odwdzięczę ci się za wszystko niedługo, przysięgam.

Justin nachylił się i pocałował ją namiętnie. Czekał na to cały dzień, aż w końcu poczuł smak jej ust. Nie wiedział co się z nim dzieje, ale pragną jej w kompletnie inny sposób niż Jasmine, czy innych dziewczyn, które brał na jedną noc.

Ona była to, z którą chciał dzielić resztę nocy do końca jego życia. I choć to uczucie potęgowało w jego sercu, to wiedział, że jego szanse na bycie z nią są nikłe. Mimo to, wierzył i starał się ją zdobyć.

- Nie musisz - wyszeptał, biorąc głęboki wdech, kiedy opierał czoło o jej i lekko się uśmiechnął.

- Ale chcę - powiedziała i cofnęła się, po czym weszła na schody i odwróciła lekko głowę - Dobranoc, Justin - uśmiechnęła się i weszła do domu.

Wpadłam, pomyślała i zagryzając wargę, pobiegła do swojego pokoju. 

___
Przepraszam, miał być w piątek, ale miałam pogrzeb wujka :( nie mogłam się za bardzo po tym pozbierać. Nie miałam do niczego głowy. Ledwo teraz mam ;//
Jest strasznie krótki, ale nie mogłam nic więcej wymyślić. Przepraszam za błędy i lecę. :)
nie wiem kiedy następny :(
<3
Szablon by Selly