czwartek, 17 kwietnia 2014

six - he wants something more

Nadszedł piątek, a Kaytlin wyszła z domu i ruszyła do samochodu swojego taty. Otworzyła drzwi i już wsiadała do środka, kiedy usłyszała klakson. Odwróciła się i zauważyła Justina, zatrzymującego samochód na chodniku. Uśmiech wtargnął na jej usta, musiała przyznać. Jest kochany.
- Chodź tutaj! - krzyknął, a ona zablokowała drzwi samochodu ojca i podbiegła do Lamborghini Justina, po czym wsiadła na miejsce pasażera, rzucając torbę między nogi. 
Spojrzała na niego i nachyliła się, żeby dać mu całusa w policzek, on pocałował ją w usta. Oszołomiona nie wiedziała co zrobić, ale on złapał za jej policzki i całował powoli, sprawnie. Kaytlin wybudziła się z letargu i odwzajemniła pieszczotę, której kompletnie się nie spodziewała, nawet nie oczekiwała. Rozchylił usta i powoli wsunęła język do środka, rozbijając go o jego. Z jej ust wyleciał jęk, przez zadowolenie z tego co teraz się działo. Justin kompletnie zamroczony przez to, mocno chwycił za jej tyłek i wciągnął na swoje kolana. Usiadła na nim okrakiem i owinęła ramiona na jego szyi, jedną rękę wsuwając w jego włosy. Jęknął i naparł na nią całym ciałem. Jeździł dłońmi po wewnętrznej stronie ud, a Kay cieszyła się, że założyła spodnie, ponieważ mogłoby to skończyć się trochę inaczej, w bardziej intymnej sytuacji. Kiedy zaczęło brakować im powietrza, oderwali się od siebie i oparli się o swoje czoła, patrząc w oczy.
- Polubię to - powiedział, oblizując usta, jakby szukał jeszcze tam jej smaku, przez co Kaytlin zarumieniła się. Cmoknął jeszcze raz jej usta i pozwolił zejść ze swoich kolan. Odpalił samochód i przez większość czasu nie odzywali się do siebie. Justin musiał sobie wszystko przemyśleć. Jego uczucia do niej nie polegały już tylko na koleżeństwie, wiedział, że poczuł coś do niej. Uważał ją za ideał, za kogoś kto potrafi wpłynąć na niego. Zrobić z niego lepszego człowieka. Wierzył, że kiedyś będą razem. Zagryzł wargę i zatrzymał samochód na parkingu szkolnym, po czym wysiadł i otworzył drzwi Moon.
- Dzięki - szepnęła. Czuła się dziwnie, wiedziała, że jej plan wyrusza coraz dalej, ale wiedziała, że tym wszystkim nie tylko skrzywdzi Justina, ale i sprawi, że ją znienawidzi. A nie chciała tego, bo czuła się wspaniale w jego towarzystwie. Ruszyli powoli w stronę wejścia do budynku, a ich dłonie obijały się o siebie, aż w końcu Justin złapał jej rękę. Poczuła rumieniec wspinający się po jej plecach i była niemal pewna, że jest czerwona. Wszyscy patrzyli na nią z zadziwieniem, snuli podejrzenia, co do tego, że są parą, a ją to denerwowało. Czuła jak jej serce wali, a dłonie zaczynają się pocić, przez co czuła się niekomfortowo z myślą, że Justin to poczuje. Wyplątał rękę z jej i objął mocno ramieniem w pasie.
- Nie martw się, nikt nie może skrzywdzić mojej księżniczki - wyszeptał przy jej uchu, a ona lekko rozszerzyła wargi, była już pewna, że między nimi nie było tylko przyjaźni. Było coś więcej. I wiedziała tyle, że to on tego oczekuje bardziej.
- Kaytlin, kochanie! - usłyszała piskliwy, wołający ją głos. Jednocześnie odwrócili głowy i zobaczyli Brittany, prawie biegnącą w ich stronę na tych wysokich szpilkach. Jej krótka poszulka podwiewała do góry, prawie ukazując jej piersi, a Kaytlin nie mogła nic pomyśleć, jak o tym, że najprawdopodobniej nie ma stanika. Wzdrygnęła się i lekko zmrużyła oczy. Musiała mocno powstrzymywać się od schowania za Justina i po prostu uniknięcia konfrontacji z nią. Wiedziała, że ona jest dużo bardziej wpływowa od niej i ma wszystkich w szkole praktycznie pod władzą. A Kaytlin kogo miała do pomocy? Justina. Wiedziała, że to nie wystarczy.
- Brit, czego chcesz? - westchnął Bieber, chciał reakcji Kay na to co powiedział, a ona to skutecznie przerywała. Nie zdziwiłby się też, gdyby na każdą bliskość między nim a Kaytlin zjawiała się przy nich, jakby wyrosła spod ziemi.
- Mam sprawę do Kaytlin nie do ciebie - odparła opryskliwie i miło uśmiechnęła się do Moon, powoli i ostentacyjnie otaksowując jej strój. - Ładna koszula - przyznała z uśmiechem platynowa blondynka, na co Kaytlin skinęła głową, po czym kontynuowała - Razem z Cynthią chciałyśmy zaprosić cię do naszego stolika na lunch - uśmiechnęła się, na co Justinem wstrząsnęła obronna postawa. Złapał mocno Kaytlin za pas i przyciągnął do siebie, przez co jej ciałem wstrząsnął ból. Zagryzła wargę, powstrzymując głośny jęk i próbowała uśmiechnąć się do jednej z głupich księżniczek szkoły.
- Kaytlin spędza ze mną lunch - prawie warknął w stronę Brittany, przez co oczy Kay uniosły się w górę lustrując jego zaciśniętą szczękę. Czuła, że on przywiązał się do niej, a plan, który polecił jej Greg, niedługo wprowadzi w życie mimo, że Justin stał się dla niej bliski, to jednak priorytetem było wyciągnąć z niego informacje.
- Tak, właśnie - przyznała, czując palce wbijające się w jej biodro i niemal miała ochotę odepchnąć od siebie Justin i odejść zdenerwowana, bo zachowywał się jak zazdrosny z miłości.
A co jeśli tak było?
Wyrzuciła z głowy te myśli i uśmiechnęła się do blondynki, po czym wytłumaczyła, że musi już iść i odeszła od Justina i Brittany, chcąc po prostu uniknąć wiszącej w powietrzu kłótni między tą dwójką.
Kiedy znalazła się daleko od Justina, nie mogła wyrzucić z głowy pocałunku, rankiem. Jego usta były tak ciepłe i miękkie, stworzone dla niej. Bała się tego co czuła. Bała się, że za bardzo się przywiąże i nie będzie potrafiła zrobić tego, co obiecała zanim miała okazję, choć trochę poznać Justina. Zgodziła się tylko dlatego, że nienawidziła go tak bardzo, że chciała jego porażki. A teraz? Żałuje wszystkiego czego się podjęła. Jeśli mogłaby wybierać jeszcze raz, powróciłaby do tego, co było przez tym całym cyrkiem. Justin dokładnie pokazywał, że chce czegoś więcej, a ona po prostu nie chciała go zranić mimo, że inaczej by go do tego nie wykorzystała. Potrzebowała znieczulicy w sobie, której po prostu jej brakowało. Zdenerwowana cisnęła torbę pod ścianę w sali od historii i ciężko usiadła na krześle. Oparła dłonie o ławkę, a po chwili brodą uderzyła o swoje dłonie, wzdychając z irytacji, przez swoją sytuację.
Do sali wszedł nauczyciel, a zaraz za nim Justin, który szybko przemknął do ławki, w której siedziała Kaytlin. Wywróciła oczami, wiedząc, że przy nim nie będzie w stanie myśleć o niczym innym, jak jego obecność. Wyciągnęła z torby długopis i notatnik, po czym otworzyła na nowej, czystej stronie, zapisując to co mówi nauczyciel. Zamyślona, w transie zapisywała słowa pana Parksa, tak, że prawie przedarła stronę. Zaklęła pod nosem i niewiele pod wydartym miejscem, zaczęła notować dalej. Była skoncentrowana tylko na irytacji spowodowanej obecnością Justina obok. Wypuściła powietrze, próbując się zacznie uspokoić. Ale kiedy ręka Biebera wylądowała na jej kolanie, a karteczka została podsunięta pod jej nos, zrobiło jej się słabo i niemal czuła, że pozieleniała na twarzy. Zakryła usta, czując nadchodzące wymioty, a jej dłoń wystrzeliła w górę. Pan Parks z niechęcią przerwał swój wykład i spojrzał na uczennicę.
- O co chodzi? - zapytał, ale po chwili zrozumiał - Leć do pielęgniarki, dziewczyno - nakazał, a Kaytlin z łoskotem podniosła się z krzesła, po czym pobiegła prosto do łazienki. Czuła zażenowanie, kiedy nachylała się nad muszą i zwracała swój wczorajszy obiad. Zdała sobie sprawę, że od poprzedniego popołudnia nie zjadła nic, a to tylko z powodu nauki i myśleniu o Justinie. Szpinak, który miała wczoraj na obiad smakował dwa razy gorzej, za drugim razem, a łomotanie w jej głowie, przez głód nie chciało ustąpić. Żołądek bolał ją tak bardzo, że złapała się za brzuch i opierając się jedynie brodą o deskę, zwracała dalej.
Poczuła zbieranie włosów do tyłu i ostry zapach perfum Justina, mieszających się z odorem wymiocin. Poczuła się sto razy gorzej, kiedy wiedziała, że jest obok i w dodatku widzi, jak wychodzi z niej nie strawione do końca jedzenie.
- Odejdź, Justin - mówiła między wymiotowaniem, ale chłopak nawet nie drgnął. Kiedy poczuła, że jej żołądek jest pusty, osunęła się i oparła o kremową ścianę kabiny. Była wyczerpana, pomyśleć, że po prostu zwracała. - Idź na lekcje, zaraz wrócę. Nie zawalaj nic przeze mnie - jęknęła, zła na niego.
- Wiesz co obchodzi mnie historia? - pyta retorycznie i wychodzi na sekundę z kabiny, a Kaytlin niemal czuje się lepiej, myśląc, że sobie poszedł. Po chwili jednak wraca z kilkoma grubymi, białymi ręcznikami jednorazowymi, przeznaczonymi do wycierania rąk. Są lekko nasiąknięte zimną woda, a on przykłada je do czoła zalanego zimnym potem. Jest rozpalona mimo, że jest jej przeraźliwie zimno.
- Chyba nici z dzisiejszego piżama party - ostanie słowa wypowiada naśladowanym głosem Brit, czym jednak nie rozśmiesza Kaytlin, która nawet nie patrzy na niego z wdzięcznością. Zwyczajnie daje mu do zrozumienia, że jest jej nie potrzebny.
-*-
Pół godziny później była w drodze do domu, więc od razu czuła ulgę. Prowadził jej brat, Greg i nie byłby sobą, gdyby nie skorzystał z okazji i nie zapytał jej, jak idą postępy w planie. Oczywiście wszystko powiedziała, pomijając jedynie niewielkie, ale rozpalające się w środku uczucie, którym zaczęła go darzyć. Potem już tylko w ciszy dojechali do domu, ale jak się okazuje nie jej, a jego. 
- Tata powiedział, żebym się tobą zajął, ponieważ ich nie będzie do późna jutro, więc prześpisz się u mnie - powiedział Greg i zatrzymał auto na podjeździe. Wysiedli, a wzrok Kaytlin zatrzymał się na domu Justina. Wywróciła oczami. Noc spędzona niecałe sto metrów od jego łóżka, sprawiał, że znów miała ochotę się zrzygać na samą myśl. Weszli do środka, a Amanda niemal dorwała ją, powoli zaciągając do swojego pokoju. 
- Doktor Amanda zajmie się tobą - zachichotała i kazała położyć się dziewczynie w łóżku. Ale najpierw rozebrała się do majtek i bokserki, którą miała pod dżinsową koszulą. Położyła się pod kołdra, ale niemal od razu zrobiło jej się gorąco. Już chciała ściągnąć ją z siebie, ale Amy mocniej ją opatuliła i dopiero teraz zauważyła głęboki dekolt dziewczyny i musiała stwierdzić, że strój pielęgniarki nie był typowy. Był do zabaw przeznaczonych dla niej i Grega, więc ponownie zrobiło jej się nie dobrze na takie myśli. Poczuła stróżkę potu na skroni. Wiedziała już, że ma gorączkę, ale bynajmniej uwolniła się na jakiś czas od Justina i może w spokoju pomyśleć o wszystkim. - Tak naprawdę Kaytlin, to przerwałaś mi coś, kiedy Greg musiał wyjść - westchnęła.
- Błagam, Amy, wiem, że jesteśmy blisko i w ogóle, ale Greg to wciąż mój brat, fee - jęknęła, dotykając dłonią skroni. Amanda cicho się zaśmiała, po czym zmierzyła do drzwi i puściła oczko chorej.
- Greg zadzwoni do waszego lekarza rodzinnego, czy coś tam - dodała i wyszła z pokoju. Kay wywróciła oczami, uświadamiając sobie, że jej stan jest poważny. Dostała wiadomość i od razu sięgnęła po komórkę. Jej kącik ust uniósł sie do góry, wiedząc zabawną nazwę, którą ustawił sobie Justin. Gorący Pan Bieber: Jak się czujesz, księżniczko? Poczuła się szczęśliwa, ale zanim zaczęła odpisywać zdenerwowana odrzuciła telefon na bok, zdając sobie sprawę, dlaczego właściwie nie chciała go widzieć. Nie chciała go ranić wszystkimi kłamstwami zaczęłaby go odsuwać od siebie. Wiedziała, że taki związek opierałby sie tylko na tym, że Justin byłby okłamywany, a jej brat czerpałby korzyści. Ona zaś byłaby złotym środkiem dla obojga. Szczęściem dla Biebera i powodem, dla którego The Kings zostaliby zniszczeni przez gang Grega. Sięgnęła znów po komórkę i napisała do Brittany, że dziś nie da rady. Ta zaś zaprosiła ją na jutrzejszy maraton filmowy w rezydencji jen dziadków. Głęboko westchnęła i postanowiła sie przespać, odpisując, że się zgadza.  
Odwróciła się na bok i zamknęła oczy, po czym starała zapaść w sen. Jednak z każdą minutą utwierdzała się w tym, że przez ból głowy i gorąco, które rozprzestrzeniało się po jej ciele nie uda jej się zasnąć. Podniosła się więc z łóżka i ruszyła wprost do łazienki, gdzie weszła do kabiny prysznicowej w ubraniach, niczym się nie przejmując. Puściła zimną wodę, która sprawiała, że Kaytlin nie poczuła ulgi, tylko przeszywające ją zimno, ale wiedziała, że to pomoże zbić gorączkę. Po kilku minutach jej włosy, koszulka wraz z bielizną były przemoczone do każdej nitki, a ona stała nieruchomo, dygając z zimna. Mimo to za każdym razem jak przejechała po ręce, czuła ciepło, wręcz rozpaloną skórę. Zastanawiała się przez cały czas, kiedy mogła tak zachorować i czemu wymiotowała. 
Wyszła spod prysznica i ściągnęła ubrania, założyła szlafrok, który wisiał na haczyku zamocowanym na drzwiach, po czym wróciła do pokoju. Z szafek Amandy wyciągnęła ubrania i znalazła nawet nową bieliznę. Była wniebowzięta, kiedy uświadomiła sobie, że mają prawie taki sam rozmiar. Szybko się ubrała, związała włosy i sięgnęła po komórkę, czując znacznie lepiej. Po chwili telefon zaczął dzwonić, znów Justin. Odpuść sobie, pomyślała i rozłączyła go. Wyszła z pokoju i zbiegła po schodach w dół. 
- Jak się czujesz, siostrzyczko? - usłyszała Grega, który siedział na kanapie w salonie. Uśmiechnęła się lekko do niego.
- Lepiej, chyba przeszła mi gorączka - odparła i usiadła obok niego. Jego ręka niemal od razu wystrzeliła w górę i zetknęła się z jej czołem. 
- Jest w porządku. Jeszcze nie zadzwoniłem do lekarza i chyba nawet nie ma takiej potrzeby - uśmiechnął się. A Kay skinęła głową. 
- Greg, mogłabym wrócić już do domu? Nie chcę wam przeszkadzać, poza tym, chcę pobyć sama - powiedziała ze spuszczoną głową.Jej brat westchnął, ale podniósł się z kanapy. 
- Jasne, ale odwiozę cię - uśmiechnął się miło, a ona popędziła do pokoju po swoje ubrania i torbę. Choć wciąż czuła się źle, to chciała po prostu pomyśleć o swoich sprawach, gdzie nikt nie będzie jej przeszkadzał. W zaciszu swojego pokoju. 

___
Szczerze powiedziawszy to zawaliłam całkowicie, jednak chciałam zrobić wam przyjemność, ponieważ rozdziału nie ma już od prawie miesiąca, za chcę was ogromnie przeprosić. 
Pewnie nie będę mieć okazji, ponieważ, nie mam pojęcia kiedy nowy rozdział! 
Chcę wam życzyć wesołych i zdrowych świąt, smacznego jajka i wspaniałych prezentów! 
Kocham was bardzo mocno! Liczę na komentarze <3 
A czo to za uśmiech? :D
Przepraszam za jakiekolwiek błędy :)

10 komentarzy:

  1. Nie rozumiem jej... najpierw jest, że on jej się podoba, ma motyle w brzuchu, a potem, że przez niego zwymiotowała... dziwne, ale ff kocham :)
    Zapraszam do mnie tlumaczenie-bestofbothworlds.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny ...tylko nie rozumiem dlaczego Kate zwymiotowała...no cóż...i tak to jest extra :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam to *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudoo < 333 Chcę następny :) Wesołych :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że chce go od siebie odsunąć :( I tak pewnie powie bratu, że pierdoli ten plan i z nim będzie haja

    OdpowiedzUsuń
  6. I znalazła się w koziej dupie XD
    Ale i tak będą razem prawda? ;_;
    Przeczytałam te 6 roz. jednym tchem, świetnie piszesz i fajnie ze opowiadanie jest z narracja 3 os. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie się czyta, boję się, że u Britt co się wydarzy :(
    Mam nadzieję, że Justin i Kaytlin będą razem już nie długo
    czekam na 7 ;)

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Selly