Nadszedł piątek, a Kaytlin
wyszła z domu i ruszyła do samochodu swojego taty. Otworzyła drzwi i już
wsiadała do środka, kiedy usłyszała klakson. Odwróciła się i zauważyła Justina,
zatrzymującego samochód na chodniku. Uśmiech wtargnął na jej usta, musiała przyznać.
Jest kochany.
- Chodź tutaj! - krzyknął, a
ona zablokowała drzwi samochodu ojca i podbiegła do Lamborghini Justina, po
czym wsiadła na miejsce pasażera, rzucając torbę między nogi.
Spojrzała na niego i nachyliła
się, żeby dać mu całusa w policzek, on pocałował ją w usta. Oszołomiona nie
wiedziała co zrobić, ale on złapał za jej policzki i całował powoli, sprawnie.
Kaytlin wybudziła się z letargu i odwzajemniła pieszczotę, której kompletnie się
nie spodziewała, nawet nie oczekiwała. Rozchylił usta i powoli wsunęła język do
środka, rozbijając go o jego. Z jej ust wyleciał jęk, przez zadowolenie z tego
co teraz się działo. Justin kompletnie zamroczony przez to, mocno chwycił za
jej tyłek i wciągnął na swoje kolana. Usiadła na nim okrakiem i owinęła ramiona
na jego szyi, jedną rękę wsuwając w jego włosy. Jęknął i naparł na nią całym
ciałem. Jeździł dłońmi po wewnętrznej stronie ud, a Kay cieszyła się, że
założyła spodnie, ponieważ mogłoby to skończyć się trochę inaczej, w bardziej
intymnej sytuacji. Kiedy zaczęło brakować im powietrza, oderwali się od siebie
i oparli się o swoje czoła, patrząc w oczy.
- Polubię to - powiedział,
oblizując usta, jakby szukał jeszcze tam jej smaku, przez co Kaytlin zarumieniła
się. Cmoknął jeszcze raz jej usta i pozwolił zejść ze swoich kolan. Odpalił
samochód i przez większość czasu nie odzywali się do siebie. Justin musiał
sobie wszystko przemyśleć. Jego uczucia do niej nie polegały już tylko na
koleżeństwie, wiedział, że poczuł coś do niej. Uważał ją za ideał, za kogoś kto
potrafi wpłynąć na niego. Zrobić z niego lepszego człowieka. Wierzył, że kiedyś
będą razem. Zagryzł wargę i zatrzymał samochód na parkingu szkolnym, po czym
wysiadł i otworzył drzwi Moon.
- Dzięki - szepnęła. Czuła się
dziwnie, wiedziała, że jej plan wyrusza coraz dalej, ale wiedziała, że tym
wszystkim nie tylko skrzywdzi Justina, ale i sprawi, że ją znienawidzi. A nie
chciała tego, bo czuła się wspaniale w jego towarzystwie. Ruszyli powoli w
stronę wejścia do budynku, a ich dłonie obijały się o siebie, aż w końcu Justin
złapał jej rękę. Poczuła rumieniec wspinający się po jej plecach i była niemal
pewna, że jest czerwona. Wszyscy patrzyli na nią z zadziwieniem, snuli
podejrzenia, co do tego, że są parą, a ją to denerwowało. Czuła jak jej serce
wali, a dłonie zaczynają się pocić, przez co czuła się niekomfortowo z myślą,
że Justin to poczuje. Wyplątał rękę z jej i objął mocno ramieniem w pasie.
- Nie martw się, nikt nie może
skrzywdzić mojej księżniczki - wyszeptał przy jej uchu, a ona lekko rozszerzyła
wargi, była już pewna, że między nimi nie było tylko przyjaźni. Było coś
więcej. I wiedziała tyle, że to on tego oczekuje bardziej.
- Kaytlin, kochanie! -
usłyszała piskliwy, wołający ją głos. Jednocześnie odwrócili głowy i zobaczyli
Brittany, prawie biegnącą w ich stronę na tych wysokich szpilkach. Jej krótka
poszulka podwiewała do góry, prawie ukazując jej piersi, a Kaytlin nie mogła
nic pomyśleć, jak o tym, że najprawdopodobniej nie ma stanika. Wzdrygnęła się i
lekko zmrużyła oczy. Musiała mocno powstrzymywać się od schowania za Justina i
po prostu uniknięcia konfrontacji z nią. Wiedziała, że ona jest dużo bardziej
wpływowa od niej i ma wszystkich w szkole praktycznie pod władzą. A Kaytlin
kogo miała do pomocy? Justina. Wiedziała, że to nie wystarczy.
- Brit, czego chcesz? -
westchnął Bieber, chciał reakcji Kay na to co powiedział, a ona to skutecznie
przerywała. Nie zdziwiłby się też, gdyby na każdą bliskość między nim a Kaytlin
zjawiała się przy nich, jakby wyrosła spod ziemi.
- Mam sprawę do Kaytlin nie do
ciebie - odparła opryskliwie i miło uśmiechnęła się do Moon, powoli i
ostentacyjnie otaksowując jej strój. - Ładna koszula - przyznała z uśmiechem
platynowa blondynka, na co Kaytlin skinęła głową, po czym kontynuowała - Razem
z Cynthią chciałyśmy zaprosić cię do naszego stolika na lunch - uśmiechnęła
się, na co Justinem wstrząsnęła obronna postawa. Złapał mocno Kaytlin za pas i
przyciągnął do siebie, przez co jej ciałem wstrząsnął ból. Zagryzła wargę,
powstrzymując głośny jęk i próbowała uśmiechnąć się do jednej z głupich
księżniczek szkoły.
- Kaytlin spędza ze mną lunch
- prawie warknął w stronę Brittany, przez co oczy Kay uniosły się w górę
lustrując jego zaciśniętą szczękę. Czuła, że on przywiązał się do niej, a plan,
który polecił jej Greg, niedługo wprowadzi w życie mimo, że Justin stał się dla
niej bliski, to jednak priorytetem było wyciągnąć z niego informacje.
- Tak, właśnie - przyznała,
czując palce wbijające się w jej biodro i niemal miała ochotę odepchnąć od
siebie Justin i odejść zdenerwowana, bo zachowywał się jak zazdrosny z miłości.
A co jeśli tak było?
Wyrzuciła z głowy te myśli i
uśmiechnęła się do blondynki, po czym wytłumaczyła, że musi już iść i odeszła
od Justina i Brittany, chcąc po prostu uniknąć wiszącej w powietrzu kłótni
między tą dwójką.
Kiedy znalazła się daleko od
Justina, nie mogła wyrzucić z głowy pocałunku, rankiem. Jego usta były tak
ciepłe i miękkie, stworzone dla niej. Bała się tego co czuła. Bała się, że za
bardzo się przywiąże i nie będzie potrafiła zrobić tego, co obiecała zanim
miała okazję, choć trochę poznać Justina. Zgodziła się tylko dlatego, że
nienawidziła go tak bardzo, że chciała jego porażki. A teraz? Żałuje
wszystkiego czego się podjęła. Jeśli mogłaby wybierać jeszcze raz, powróciłaby
do tego, co było przez tym całym cyrkiem. Justin dokładnie pokazywał, że chce
czegoś więcej, a ona po prostu nie chciała go zranić mimo, że inaczej by go do
tego nie wykorzystała. Potrzebowała znieczulicy w sobie, której po prostu jej
brakowało. Zdenerwowana cisnęła torbę pod ścianę w sali od historii i ciężko
usiadła na krześle. Oparła dłonie o ławkę, a po chwili brodą uderzyła o swoje
dłonie, wzdychając z irytacji, przez swoją sytuację.
Do sali wszedł nauczyciel, a
zaraz za nim Justin, który szybko przemknął do ławki, w której siedziała
Kaytlin. Wywróciła oczami, wiedząc, że przy nim nie będzie w stanie myśleć o
niczym innym, jak jego obecność. Wyciągnęła z torby długopis i notatnik, po
czym otworzyła na nowej, czystej stronie, zapisując to co mówi nauczyciel.
Zamyślona, w transie zapisywała słowa pana Parksa, tak, że prawie przedarła
stronę. Zaklęła pod nosem i niewiele pod wydartym miejscem, zaczęła notować
dalej. Była skoncentrowana tylko na irytacji spowodowanej obecnością Justina
obok. Wypuściła powietrze, próbując się zacznie uspokoić. Ale kiedy ręka
Biebera wylądowała na jej kolanie, a karteczka została podsunięta pod jej nos,
zrobiło jej się słabo i niemal czuła, że pozieleniała na twarzy. Zakryła usta,
czując nadchodzące wymioty, a jej dłoń wystrzeliła w górę. Pan Parks z
niechęcią przerwał swój wykład i spojrzał na uczennicę.
- O co chodzi? - zapytał, ale
po chwili zrozumiał - Leć do pielęgniarki, dziewczyno - nakazał, a Kaytlin z
łoskotem podniosła się z krzesła, po czym pobiegła prosto do łazienki. Czuła
zażenowanie, kiedy nachylała się nad muszą i zwracała swój wczorajszy obiad.
Zdała sobie sprawę, że od poprzedniego popołudnia nie zjadła nic, a to tylko z
powodu nauki i myśleniu o Justinie. Szpinak, który miała wczoraj na obiad
smakował dwa razy gorzej, za drugim razem, a łomotanie w jej głowie, przez głód
nie chciało ustąpić. Żołądek bolał ją tak bardzo, że złapała się za brzuch i
opierając się jedynie brodą o deskę, zwracała dalej.
Poczuła zbieranie włosów do
tyłu i ostry zapach perfum Justina, mieszających się z odorem wymiocin. Poczuła
się sto razy gorzej, kiedy wiedziała, że jest obok i w dodatku widzi, jak
wychodzi z niej nie strawione do końca jedzenie.
- Odejdź, Justin - mówiła
między wymiotowaniem, ale chłopak nawet nie drgnął. Kiedy poczuła, że jej
żołądek jest pusty, osunęła się i oparła o kremową ścianę kabiny. Była
wyczerpana, pomyśleć, że po prostu zwracała. - Idź na lekcje, zaraz wrócę. Nie
zawalaj nic przeze mnie - jęknęła, zła na niego.
- Wiesz co obchodzi mnie
historia? - pyta retorycznie i wychodzi na sekundę z kabiny, a Kaytlin niemal
czuje się lepiej, myśląc, że sobie poszedł. Po chwili jednak wraca z kilkoma
grubymi, białymi ręcznikami jednorazowymi, przeznaczonymi do wycierania rąk. Są
lekko nasiąknięte zimną woda, a on przykłada je do czoła zalanego zimnym potem.
Jest rozpalona mimo, że jest jej przeraźliwie zimno.
- Chyba nici z dzisiejszego
piżama party - ostanie słowa wypowiada naśladowanym głosem Brit, czym jednak
nie rozśmiesza Kaytlin, która nawet nie patrzy na niego z wdzięcznością.
Zwyczajnie daje mu do zrozumienia, że jest jej nie potrzebny.
-*-
Pół godziny później była w
drodze do domu, więc od razu czuła ulgę. Prowadził jej brat, Greg i nie byłby
sobą, gdyby nie skorzystał z okazji i nie zapytał jej, jak idą postępy w
planie. Oczywiście wszystko powiedziała, pomijając jedynie niewielkie, ale
rozpalające się w środku uczucie, którym zaczęła go darzyć. Potem już tylko w
ciszy dojechali do domu, ale jak się okazuje nie jej, a jego.
- Tata powiedział, żebym się
tobą zajął, ponieważ ich nie będzie do późna jutro, więc prześpisz się u mnie -
powiedział Greg i zatrzymał auto na podjeździe. Wysiedli, a wzrok Kaytlin
zatrzymał się na domu Justina. Wywróciła oczami. Noc spędzona niecałe sto metrów
od jego łóżka, sprawiał, że znów miała ochotę się zrzygać na samą myśl. Weszli
do środka, a Amanda niemal dorwała ją, powoli zaciągając do swojego
pokoju.
- Doktor Amanda zajmie się
tobą - zachichotała i kazała położyć się dziewczynie w łóżku. Ale najpierw
rozebrała się do majtek i bokserki, którą miała pod dżinsową koszulą. Położyła
się pod kołdra, ale niemal od razu zrobiło jej się gorąco. Już chciała ściągnąć
ją z siebie, ale Amy mocniej ją opatuliła i dopiero teraz zauważyła głęboki
dekolt dziewczyny i musiała stwierdzić, że strój pielęgniarki nie był typowy.
Był do zabaw przeznaczonych dla niej i Grega, więc ponownie zrobiło jej się nie
dobrze na takie myśli. Poczuła stróżkę potu na skroni. Wiedziała już, że ma
gorączkę, ale bynajmniej uwolniła się na jakiś czas od Justina i może w spokoju
pomyśleć o wszystkim. - Tak naprawdę Kaytlin, to przerwałaś mi coś, kiedy Greg
musiał wyjść - westchnęła.
- Błagam, Amy, wiem, że
jesteśmy blisko i w ogóle, ale Greg to wciąż mój brat, fee - jęknęła, dotykając
dłonią skroni. Amanda cicho się zaśmiała, po czym zmierzyła do drzwi i puściła
oczko chorej.
- Greg zadzwoni do waszego
lekarza rodzinnego, czy coś tam - dodała i wyszła z pokoju. Kay wywróciła
oczami, uświadamiając sobie, że jej stan jest poważny. Dostała wiadomość i od
razu sięgnęła po komórkę. Jej kącik ust uniósł sie do góry, wiedząc zabawną
nazwę, którą ustawił sobie Justin. Gorący Pan Bieber: Jak się czujesz,
księżniczko? Poczuła się szczęśliwa, ale zanim zaczęła odpisywać zdenerwowana
odrzuciła telefon na bok, zdając sobie sprawę, dlaczego właściwie nie chciała
go widzieć. Nie chciała go ranić wszystkimi kłamstwami zaczęłaby go odsuwać od
siebie. Wiedziała, że taki związek opierałby sie tylko na tym, że Justin byłby
okłamywany, a jej brat czerpałby korzyści. Ona zaś byłaby złotym środkiem dla
obojga. Szczęściem dla Biebera i powodem, dla którego The Kings zostaliby
zniszczeni przez gang Grega. Sięgnęła znów po komórkę i napisała do Brittany,
że dziś nie da rady. Ta zaś zaprosiła ją na jutrzejszy maraton filmowy w
rezydencji jen dziadków. Głęboko westchnęła i postanowiła sie przespać, odpisując, że się zgadza.
Odwróciła się na bok i
zamknęła oczy, po czym starała zapaść w sen. Jednak z każdą minutą utwierdzała
się w tym, że przez ból głowy i gorąco, które rozprzestrzeniało się po jej
ciele nie uda jej się zasnąć. Podniosła się więc z łóżka i ruszyła wprost do
łazienki, gdzie weszła do kabiny prysznicowej w ubraniach, niczym się nie
przejmując. Puściła zimną wodę, która sprawiała, że Kaytlin nie poczuła ulgi, tylko
przeszywające ją zimno, ale wiedziała, że to pomoże zbić gorączkę. Po kilku
minutach jej włosy, koszulka wraz z bielizną były przemoczone do każdej nitki,
a ona stała nieruchomo, dygając z zimna. Mimo to za każdym razem jak
przejechała po ręce, czuła ciepło, wręcz rozpaloną skórę. Zastanawiała się
przez cały czas, kiedy mogła tak zachorować i czemu wymiotowała.
Wyszła spod prysznica i
ściągnęła ubrania, założyła szlafrok, który wisiał na haczyku zamocowanym na
drzwiach, po czym wróciła do pokoju. Z szafek Amandy wyciągnęła ubrania i
znalazła nawet nową bieliznę. Była wniebowzięta, kiedy uświadomiła sobie, że
mają prawie taki sam rozmiar. Szybko się ubrała, związała włosy i sięgnęła po
komórkę, czując znacznie lepiej. Po chwili telefon zaczął dzwonić, znów Justin.
Odpuść sobie, pomyślała i rozłączyła go. Wyszła z pokoju i zbiegła po schodach
w dół.
- Jak się czujesz,
siostrzyczko? - usłyszała Grega, który siedział na kanapie w salonie.
Uśmiechnęła się lekko do niego.
- Lepiej, chyba przeszła mi
gorączka - odparła i usiadła obok niego. Jego ręka niemal od razu wystrzeliła w
górę i zetknęła się z jej czołem.
- Jest w porządku. Jeszcze nie
zadzwoniłem do lekarza i chyba nawet nie ma takiej potrzeby - uśmiechnął się. A
Kay skinęła głową.
- Greg, mogłabym wrócić już do
domu? Nie chcę wam przeszkadzać, poza tym, chcę pobyć sama - powiedziała ze
spuszczoną głową.Jej brat westchnął, ale podniósł się z kanapy.
- Jasne, ale odwiozę cię - uśmiechnął się miło, a ona popędziła do pokoju po swoje ubrania i torbę. Choć wciąż czuła się źle, to chciała po prostu pomyśleć o swoich sprawach, gdzie nikt nie będzie jej przeszkadzał. W zaciszu swojego pokoju.
___
Szczerze powiedziawszy to zawaliłam całkowicie, jednak chciałam zrobić wam przyjemność, ponieważ rozdziału nie ma już od prawie miesiąca, za chcę was ogromnie przeprosić.
Pewnie nie będę mieć okazji, ponieważ, nie mam pojęcia kiedy nowy rozdział!
Chcę wam życzyć wesołych i zdrowych świąt, smacznego jajka i wspaniałych prezentów!
Kocham was bardzo mocno! Liczę na komentarze <3
A czo to za uśmiech? :D
Przepraszam za jakiekolwiek błędy :)
Nie rozumiem jej... najpierw jest, że on jej się podoba, ma motyle w brzuchu, a potem, że przez niego zwymiotowała... dziwne, ale ff kocham :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie tlumaczenie-bestofbothworlds.blogspot.com
Świetny <3
OdpowiedzUsuńświetny ...tylko nie rozumiem dlaczego Kate zwymiotowała...no cóż...i tak to jest extra :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam to *.*
OdpowiedzUsuńCudoo < 333 Chcę następny :) Wesołych :)
OdpowiedzUsuńsuper ;)
OdpowiedzUsuńBoski♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńSzkoda, że chce go od siebie odsunąć :( I tak pewnie powie bratu, że pierdoli ten plan i z nim będzie haja
OdpowiedzUsuńI znalazła się w koziej dupie XD
OdpowiedzUsuńAle i tak będą razem prawda? ;_;
Przeczytałam te 6 roz. jednym tchem, świetnie piszesz i fajnie ze opowiadanie jest z narracja 3 os. ;)
Fajnie się czyta, boję się, że u Britt co się wydarzy :(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Justin i Kaytlin będą razem już nie długo
czekam na 7 ;)