piątek, 25 kwietnia 2014

seven - the video


Hej! Chodzi o to, że poprzednio nie poinformowałam nikogo na tt! Przypomniało mi się po kilku dniach, ale nie miałam internetu (męczarnia :c). Jeśli jesteś osobą, którą poinformowałam dziś na tt, wróć do poprzedniego rozdziału ---> link! Przepraszam za to ;//
___
Nienawidzę tego, myślała. Justin jest dla mnie kimś ważnym i tak będzie, nawet nie wiem ile razy bym sobie wmawiała, że nie. Czy dotrzymam danego słowa? To oczywiste, że nie mam odwagi powiedzieć mu wszystkiego, przez co nasza znajomość się zaczęła. Znienawidzi mnie.
- O czym myślisz? - zapytał jeżdżąc palcem po jej ramieniu. Leżeli na jej łóżku pogrążeni w ciszy, która echem odbijała się w ich głowach. Kaytlin przetrawiła jego słowa i zakodowała sobie w umyśle, że kolejny raz go okłamie.
- O niczym konkretnym - odparła, lekko przekręcając głowę w jego stronę. Dokładnie lustrowała jego prawy profil i nawet nie poczuła, kiedy jej oczy się zaszkliły. Szybko je zacisnęła i spojrzała ponownie w sufit. - A ty? - opanowując drżenie głosu, zapytała.
- Szczerze? - zapytał, oblizując suche wargi i spojrzał na nią, unosząc się na łokciu. Skinęła głową w potwierdzeniu. Nachylił się nad jej uchem. - O tym jak bardzo cię nienawidzę, za to jak potraktowałaś to co nas łączy. Wykorzystałaś to, po to by zniszczyć mnie. Nigdy nie kochałaś mnie naprawdę. Nienawidzę cię tak bardzo, że chcę cię zabić - warknął i położył dłoń na jej szyi, po czym zacisnął palce i zaczął ją dusić.
Zaczęła krzyczeć, kiedy obudziła się, czując pot spływający z jej skroni. Oddychała głęboko i nierównomiernie. Była rozpalona i niemal od razu pobiegła do toalety wymiotować. Westchnęła zdenerwowana nad muszlą klozetową. Otarła łzy spływające z jej oczu, przez znienawidzony smak wymiocin w ustach, po czym pewna, że opróżniła żołądek z ostatnich resztek jedzenia z poprzedniego dnia, podniosła się i podeszła do lustra. Sięgnęła po płyn do płukania ust i wlała do kubka, po czym dokładnie wypłukała buzię. Wróciła do pokoju i złapała telefon w rękę, wybierając numer do Amy, jedynej osoby, z którą mogła porozmawiać o tym co dzieje się w jej głowie.
- Halo? - usłyszała po drugiej stronie miły głos Amandy i od razu się trochę rozchmurzyła.
- Amanda, mogę mieć prośbę? - zapytała spokojnie.
- Okey jesteś poważna, o co chodzi? - odparła.
- Masz czas się spotkać? Porozmawiałybyśmy i przy okazji poszłabym do lekarza - odpowiedziała, a Amy przez moment się nie odzywała, aż w końcu zgodziła się.
- Przyjadę po ciebie za pół godziny - powiedziała, po czym się rozłączyła.
Kaytlin wygrzebała z szafy jakieś ubrania, poszła do łazienki i tam wzięła zimny  prysznic, który rozbudził jej komórki. Owinęła się w ręcznik, a mokre włosy rozczesała i zaczęła suszyć. Ubrała się i umyła twarz, po czym nałożyła lekki makijaż. Na koniec wyprostowała włosy i popsikała się perfumami. Wyszła z łazienki, zauważając, że ma zaledwie pięć minut.
Złapała za telefon i wykręciła numer swojego lekarza rodzinnego.
Umówiła wizytę na siódmą wieczorem, co dawało jej niecałe dwie godziny na rozmowę z Amy. Usłyszała głośny klakson i zbiegła schodami w dół, po czym wyszła z domu i wsiadła do samochodu.
- O co chodzi? - zapytała Amanda od razu, po czym nacisnęła gaz do dechy i odjechała z piskiem opon.
- Może najpierw gdzieś pojedziemy? - zapytała - I tam porozmawiamy - dodała, a Amy westchnęła. Widać było, że jest wykończona i zdenerwowana. - A jeśli nie chcesz ze mną gadać to po prostu zawieź mnie do centrum, a stamtąd pójdę po prostu do lekarza - westchnęła, a Amanda spojrzała na nią urażonym wzrokiem.
- Nie znamy się długo, to prawda, ale zawsze cię wysłucham. Nie wiem jak bardzo musiałabym być wkurzona - odparła i mocniej zacisnęła palce na kierownicy.
- Okey... - westchnęła Kaytlin i odwróciła wzrok w stronę okna, myśląc co się dzieje. - Dobra. Co się dzieje? - zapytała Kay i wbiła wzrok w dziewczynę.
- Tayler - fuknęła i zatrzymała białe BMW pod jedną z kawiarni w centrum miasta. Wysiadły, a Amanda kontynuowała. - Spieprzył tak prostą robotę.
- Co zrobił? - zapytała Kay i usiadła przy jednym ze stolików na zewnątrz. Amy opadła niezgrabnie na drugie i powstrzymywała się od krzyku.
- Miał pilnować magazynu, ale - prychnęła z pogardą - Zasnął.
Kaytlin rozchyliła usta. Nie była pewna co było w magazynie, tak czy inaczej wiedziała, że wiąże się to z Justinem i Amanda nie jest tu tylko z powodu jej problemu, ale dlatego, że Greg kazał jej przekazać, że musi się trochę ruszyć z robotą i mimo, że nie usłyszała tego jeszcze, to była pewna, że tak będzie. A to równało się z tym, że nie może tego powiedzieć, co by się nie działo. To co miała teraz na głowie musiała ułożyć sobie sama, wiedząc, że rozmowa z Amandą tylko spotęguje jej nerwy. Skinęła głową w zrozumieniu.
- I cóż, jestem tu też po to, byś przyspieszyła swoją robotę, ponieważ Bieber i jego ferajna postanowili trochę otruć nam życie - westchnęła Amy. Kaytlin zgodziła się i już myślała tylko o tym, że musi udawać cholernie zakochaną i sama się nie zakochać. - Mów co cię gryzie - dodała i spojrzała na kelnera. - Poproszę Latte Macchiato, mrożoną i ciepłą szarlotkę z lodami.
- To samo - dodała Kaytlin, a kelner odszedł ze skinieniem głowy. - To już nieważne Amanda, chodziło o dziewczyny ze szkoły. Poukładałam to sobie w głowie i już jest w porządku - odparła, a Amy skinęła powoli głową. Nie była pewna dlaczego, ale zauważyła nieufność w oczach Amandy.
-*-
- Wciąż nie wierzę, że to się udało! - rozanielony Chris opadł na kanapę, pławiąc się w zwycięstwie.
- To jeszcze nie koniec, Chris - powiedział Bieber, kiedy wkroczył do salonu. Czarnoskóry spojrzał na niego zdziwiony, a Justin usiadł ze stoickim spokojem. - Mam na myśli, oni nie zostawią tego tak po prostu. Ok, mamy ponad tonę tego białego gówna, ale co nam to da, skoro są równie przebiegli co my - dodał, a Chris machnął na niego dłonią.
- On ma rację Chris - dodał Jaxon, rzucając się na kanapę. - Prawda, siostra? - spojrzał na Jasmine, która wracała z kuchni z zimną butelką wódki. Uniosła brwi, nie wiedząc o czym rozmawiają.
- O co chodzi? - zapytała, a Justin wywrócił oczami, nie chcąc powtarzać tego co mówił. Podniósł się do góry i odstawił zimny trunek na stół, po czym złapał brunetkę w pasie i pocałował jej szyję. Spojrzał ja dwóch chłopaków, a Jaxon tylko skinął głową nie przejmując się swoją młodszą siostrą. Już dawno przestał się interesować tym, że Jasmine zachowuje się jak osobista dziwka Biebera. Skoro taka chciała być, on się nie wtrącał.
- Panowie, oblejcie to póki czas, ja zabawię się w inny sposób. A ty mi pomożesz, prawda? - spojrzał na brunetkę znów, a ona tylko skinęła głową. Poszli do pokoju Justina, a Jaxon polał wódki do kieliszków.
- Jesteśmy przez moment sami. Justin jest zaślepiony tą młodszą siostrą Moona - powiedział Jaxon i wypił kieliszek trunku - Myślę, że jest kimś kto musi się do nas wpasować, a potem sprzedać u swojego braciszka - dodał.
- Uważam trochę inaczej. Wiesz jak łatwo jest tak po prostu łazić po szkole? Nic nie obchodzi ich w tej szkole. Mimo, że nie jestem tam zapisany, mogę tak po prostu sobie tam siedzieć. Kaytlin, uh, nie wiem czy jest zdolna do tego, żeby najpierw zbliżyć się do Justina, a potem podle wykorzystać, a wiesz czemu? Bo jest ostro gnębiona, a to, że jest siostrą wroga nie znaczy, że automatycznie jest po ich stronie. - obronił, cóż winną Kaytlin, ale nie wiedział o tym.
- Czyli co, może się przydać do tego, żeby dawać nam informacje? - zapytał Jaxon, polewając kolejny kieliszek.
- Uuu, no nie do końca. Zapewne wie kim jest jej brat, więc na pewno nie będzie działać na jego nie korzyść, zwłaszcza, że wie, że może mu grozić niebezpieczeństwo. Myślę, że po prostu można jej na razie zaufać. Jest nieszkodliwa.
- Wspomnisz moje słowa. Ja jej nie ufam.
-*-
- I co? - zapytała Amanda, wychodząc z przychodni.
- Grypa jelitowa - odparła - To trochę dziwne, bo czuję się okey. Wymioty przychodzą nagle - dodała, po czym wsiadła do białego auta.
- Ty na pewno nie..? - zapytała, nawiązując do imprezy, od której zaczęła się jej bliższa znajomość z Justinem. Kaytlin spojrzała na nią z wyrzutem.
- E... Spokojnie. Dwa dni temu skończył mi się okres - zaśmiała się, a Amy odjechała. Kaytlin miała jedynie trzydzieści minut na dotarcie do domu, zabranie ciuchów i innych rzeczy na jutrzejszy poranek i dotarcie do domu dziadków Brittany.
Dwadzieścia minut później była w domu, ale wiedziała, że jeśli Amanda jej nie pomoże to spóźni się nawet pół godziny, więc pobiegła szybko do domu, prosząc, żeby Amy poczekała, po czym wróciła z ubraniami, kosmetykami i bielizną.
- Proszę podwieź mnie jeszcze gdzieś - błagała, a Collins zgodziła się, wiedząc, że nie ma nic do stracenia. Kaytlin podała jej adres i po chwili były na miejscu. Pocałowała policzek blondynki i podziękowała, po czym wyszła i podeszła do drzwi domu dziadków Brittany.
Zadzwoniła, po czym otworzyła jej Cynthia ubrana w piżamę, a Kaytlin zrzedła mina, zdając sobie sprawę, że jej zapomniała. Cynthia zabrała ją do jakiegoś pokoju, gdzie była Brittany i trzy inne dziewczyny, z których kojarzyła jedną, z którą dzieliła ławkę na matematyce. Johanna. Była niezła z matmy, więc nie rozumiała czemu znajduje się wśród takich wyrachowanych i głupich dziewczyn i to jeszcze bardziej przyprawiało Kay o, o wiele więcej myśli, które nie będą długo rozwikłane. Może ona jest po to, by się z niej pośmiać?, myślała Kaytlin, kiedy siadała na dużym łóżku.
- Cześć - przywitała się ze wszystkimi, ale one zareagowały inaczej, niż się spodziewała. Zaczęły ją przytulać i całować w policzki. Była lekko sparaliżowana, nie wiedząc co robić.
Najpierw postanowiły obejrzeć kilka filmów, Kaytlin w międzyczasie dostała ładną, jedwabną piżamę. Cieszyła się, że wciąż czuła się dobrze, bo nie chciała wymiotować.
- Mam pomysł - Johanna odezwała się pierwszy raz tego wieczoru. - Zagrajmy w pytanie lub wyzwanie - dodała, a dziewczyny oprócz Kay rozochociły się. Nigdy nie lubiła takich zabaw, ale musiała się zgodzić, więc bez sprzeciwów usiadła w kółku. Po kilku pytaniach i zadaniach, w końcu wypadło na nią, a ona wybrała pytanie, nie chcąc ryzykować upokorzeniem. Brittany oblizała usta, podczas wymyślania pytania.
- Czy... Całowałaś się z Justinem? - zapytała z determinacją w oczach. Westchnęła. Musiała policzyć za i przeciw powiedzeniu prawdy. Jeśli przyznałaby się, że tak było, Brit najprawdopodobniej zabiłaby ją długimi tipsami, które miała, jednak też zyskałaby uznanie, które warte by było kilku zadrapań od szponów dziewczyny. Ale jeśli by okłamała czułaby się źle.
- Pamiętaj, że za kłamstwo przysługuje ci przymusowe zadanie - wtrąciła Katie, jedna z głupich podróbek Brittany i Cynthii. Westchnęła i modliła się, żeby nikt nie widział jej pocałunku z Justinem.
- Nie - odparła w końcu. Brit i Cynthia spojrzały po sobie i wtedy uświadomiła sobie w domu obok jej mieszka Johanna.
- Kłamiesz - powiedziały równocześnie wszystkie i zaczęły się naradzać w sprawie karnego zadania dla niej.
- Więc - powiedział Brittany po długiej chwili - Masz jakąś seksowną bieliznę? - zapytała, a ona skinęła niepewnie głową. - Ubierz ją - powiedziała, a Kaytlin złączyła brwi w zdziwieniu. - To część zadania - dodała Brittany, a Kay złapała za bieliznę i poszła do łazienki ubrać ją. Po chwili wróciła w komplecie czerwonej, koronkowej bielizny z niezałożonym gorsetem, który po chwili zawiązała jej Cynthia.
- Nagramy cię jak tańczysz, erotycznie - Brit podkreśliła to słowo i kontynuowała - dla Justina i wyślemy mu to. 
- Co?! Nie! - zaparła się i zagryzła wnętrze policzka. 
- Karne zadanie. 
- Nie chcę tego robić! - krzyknęła. 
- Musisz - odezwały się wszystkie, a ona zagubiona zgodziła się nie wiedząc co innego zrobić. Podała im swój telefon, ponieważ prosiły. Zapomniała, że na tapecie ma klatę Justin i wiedziała, że poznają ją po rozpoznawalnym tatuażu na piersi w kształcie krzyża. 
Zaczęła tańczyć, zdejmowała z siebie powoli gorset, ściągnęła pończochy i szpilki. Rozpuściła włosy, zarzucając nimi seksownie, sama nie wiedząc czemu to robi. Wiedziała, że nie posunie się do tego, że ściągnie z siebie całą bieliznę, więc opuściła ramiączka i spojrzała dyskretnie, ale wymownie na nagrywającą Brittany. Wyłączyła nagrywanie, a dziewczyny zaczęły klaskać, kiedy Katie odeszła na bok i wysłała nagranie. 
Potem wszystkie poszły spać, a rano rozeszły się do swoich domów. A Kaytlin nawet niczego nie podejrzewała.
____
Szczerze? Nie jestem zadowolona ostatnio z tego co piszę i nie wiem, kiedy uda mi się napisać coś co mi się będzie bardzo podobało ;/ ale dodaję, bo nie chcę robić długich przerw ;)
Chciałam zaprosić na nowego bloga, im więcej was, tym lepiej, ohoho :) 
Nie wiem... Nie mam chyba nic więcej do powiedzenia!
No cóż, co rozdziałowa deklaracja, bardzo was kocham! hahah <3 
Do następnego! :)
MIŚ <3
P.S jeśli są jakieś błędy, to bardzo mocno za nie przepraszam, ale nie mam siły już sprawdzić :(

środa, 23 kwietnia 2014

Witajcie!

Chciałabym was zaprosić na nowego bloga, oczywiście ten pozostaje i będę go kontynuować! :)
Wystarczy, że ktoś wprowadzi się obok, a twoje życie obróci się do góry nogami.
Jako nowi sąsiedzi, nie znają się.
Jednak odległość, która dzieli ich balkony, sprawia, że jest to tylko ich przestrzeń.
Postanawiają się poznać.
Dowiedzieć wszystkiego o sobie.
Wyznać swoje najgorsze dziesięć grzechów, których się dopuścili.
Nawet nie wiedzą, kiedy plotą miłosną sieć między swoimi domami. 

P.S od teraz rozdziały pojawiały będą się co piątek/sobotę :)

czwartek, 17 kwietnia 2014

six - he wants something more

Nadszedł piątek, a Kaytlin wyszła z domu i ruszyła do samochodu swojego taty. Otworzyła drzwi i już wsiadała do środka, kiedy usłyszała klakson. Odwróciła się i zauważyła Justina, zatrzymującego samochód na chodniku. Uśmiech wtargnął na jej usta, musiała przyznać. Jest kochany.
- Chodź tutaj! - krzyknął, a ona zablokowała drzwi samochodu ojca i podbiegła do Lamborghini Justina, po czym wsiadła na miejsce pasażera, rzucając torbę między nogi. 
Spojrzała na niego i nachyliła się, żeby dać mu całusa w policzek, on pocałował ją w usta. Oszołomiona nie wiedziała co zrobić, ale on złapał za jej policzki i całował powoli, sprawnie. Kaytlin wybudziła się z letargu i odwzajemniła pieszczotę, której kompletnie się nie spodziewała, nawet nie oczekiwała. Rozchylił usta i powoli wsunęła język do środka, rozbijając go o jego. Z jej ust wyleciał jęk, przez zadowolenie z tego co teraz się działo. Justin kompletnie zamroczony przez to, mocno chwycił za jej tyłek i wciągnął na swoje kolana. Usiadła na nim okrakiem i owinęła ramiona na jego szyi, jedną rękę wsuwając w jego włosy. Jęknął i naparł na nią całym ciałem. Jeździł dłońmi po wewnętrznej stronie ud, a Kay cieszyła się, że założyła spodnie, ponieważ mogłoby to skończyć się trochę inaczej, w bardziej intymnej sytuacji. Kiedy zaczęło brakować im powietrza, oderwali się od siebie i oparli się o swoje czoła, patrząc w oczy.
- Polubię to - powiedział, oblizując usta, jakby szukał jeszcze tam jej smaku, przez co Kaytlin zarumieniła się. Cmoknął jeszcze raz jej usta i pozwolił zejść ze swoich kolan. Odpalił samochód i przez większość czasu nie odzywali się do siebie. Justin musiał sobie wszystko przemyśleć. Jego uczucia do niej nie polegały już tylko na koleżeństwie, wiedział, że poczuł coś do niej. Uważał ją za ideał, za kogoś kto potrafi wpłynąć na niego. Zrobić z niego lepszego człowieka. Wierzył, że kiedyś będą razem. Zagryzł wargę i zatrzymał samochód na parkingu szkolnym, po czym wysiadł i otworzył drzwi Moon.
- Dzięki - szepnęła. Czuła się dziwnie, wiedziała, że jej plan wyrusza coraz dalej, ale wiedziała, że tym wszystkim nie tylko skrzywdzi Justina, ale i sprawi, że ją znienawidzi. A nie chciała tego, bo czuła się wspaniale w jego towarzystwie. Ruszyli powoli w stronę wejścia do budynku, a ich dłonie obijały się o siebie, aż w końcu Justin złapał jej rękę. Poczuła rumieniec wspinający się po jej plecach i była niemal pewna, że jest czerwona. Wszyscy patrzyli na nią z zadziwieniem, snuli podejrzenia, co do tego, że są parą, a ją to denerwowało. Czuła jak jej serce wali, a dłonie zaczynają się pocić, przez co czuła się niekomfortowo z myślą, że Justin to poczuje. Wyplątał rękę z jej i objął mocno ramieniem w pasie.
- Nie martw się, nikt nie może skrzywdzić mojej księżniczki - wyszeptał przy jej uchu, a ona lekko rozszerzyła wargi, była już pewna, że między nimi nie było tylko przyjaźni. Było coś więcej. I wiedziała tyle, że to on tego oczekuje bardziej.
- Kaytlin, kochanie! - usłyszała piskliwy, wołający ją głos. Jednocześnie odwrócili głowy i zobaczyli Brittany, prawie biegnącą w ich stronę na tych wysokich szpilkach. Jej krótka poszulka podwiewała do góry, prawie ukazując jej piersi, a Kaytlin nie mogła nic pomyśleć, jak o tym, że najprawdopodobniej nie ma stanika. Wzdrygnęła się i lekko zmrużyła oczy. Musiała mocno powstrzymywać się od schowania za Justina i po prostu uniknięcia konfrontacji z nią. Wiedziała, że ona jest dużo bardziej wpływowa od niej i ma wszystkich w szkole praktycznie pod władzą. A Kaytlin kogo miała do pomocy? Justina. Wiedziała, że to nie wystarczy.
- Brit, czego chcesz? - westchnął Bieber, chciał reakcji Kay na to co powiedział, a ona to skutecznie przerywała. Nie zdziwiłby się też, gdyby na każdą bliskość między nim a Kaytlin zjawiała się przy nich, jakby wyrosła spod ziemi.
- Mam sprawę do Kaytlin nie do ciebie - odparła opryskliwie i miło uśmiechnęła się do Moon, powoli i ostentacyjnie otaksowując jej strój. - Ładna koszula - przyznała z uśmiechem platynowa blondynka, na co Kaytlin skinęła głową, po czym kontynuowała - Razem z Cynthią chciałyśmy zaprosić cię do naszego stolika na lunch - uśmiechnęła się, na co Justinem wstrząsnęła obronna postawa. Złapał mocno Kaytlin za pas i przyciągnął do siebie, przez co jej ciałem wstrząsnął ból. Zagryzła wargę, powstrzymując głośny jęk i próbowała uśmiechnąć się do jednej z głupich księżniczek szkoły.
- Kaytlin spędza ze mną lunch - prawie warknął w stronę Brittany, przez co oczy Kay uniosły się w górę lustrując jego zaciśniętą szczękę. Czuła, że on przywiązał się do niej, a plan, który polecił jej Greg, niedługo wprowadzi w życie mimo, że Justin stał się dla niej bliski, to jednak priorytetem było wyciągnąć z niego informacje.
- Tak, właśnie - przyznała, czując palce wbijające się w jej biodro i niemal miała ochotę odepchnąć od siebie Justin i odejść zdenerwowana, bo zachowywał się jak zazdrosny z miłości.
A co jeśli tak było?
Wyrzuciła z głowy te myśli i uśmiechnęła się do blondynki, po czym wytłumaczyła, że musi już iść i odeszła od Justina i Brittany, chcąc po prostu uniknąć wiszącej w powietrzu kłótni między tą dwójką.
Kiedy znalazła się daleko od Justina, nie mogła wyrzucić z głowy pocałunku, rankiem. Jego usta były tak ciepłe i miękkie, stworzone dla niej. Bała się tego co czuła. Bała się, że za bardzo się przywiąże i nie będzie potrafiła zrobić tego, co obiecała zanim miała okazję, choć trochę poznać Justina. Zgodziła się tylko dlatego, że nienawidziła go tak bardzo, że chciała jego porażki. A teraz? Żałuje wszystkiego czego się podjęła. Jeśli mogłaby wybierać jeszcze raz, powróciłaby do tego, co było przez tym całym cyrkiem. Justin dokładnie pokazywał, że chce czegoś więcej, a ona po prostu nie chciała go zranić mimo, że inaczej by go do tego nie wykorzystała. Potrzebowała znieczulicy w sobie, której po prostu jej brakowało. Zdenerwowana cisnęła torbę pod ścianę w sali od historii i ciężko usiadła na krześle. Oparła dłonie o ławkę, a po chwili brodą uderzyła o swoje dłonie, wzdychając z irytacji, przez swoją sytuację.
Do sali wszedł nauczyciel, a zaraz za nim Justin, który szybko przemknął do ławki, w której siedziała Kaytlin. Wywróciła oczami, wiedząc, że przy nim nie będzie w stanie myśleć o niczym innym, jak jego obecność. Wyciągnęła z torby długopis i notatnik, po czym otworzyła na nowej, czystej stronie, zapisując to co mówi nauczyciel. Zamyślona, w transie zapisywała słowa pana Parksa, tak, że prawie przedarła stronę. Zaklęła pod nosem i niewiele pod wydartym miejscem, zaczęła notować dalej. Była skoncentrowana tylko na irytacji spowodowanej obecnością Justina obok. Wypuściła powietrze, próbując się zacznie uspokoić. Ale kiedy ręka Biebera wylądowała na jej kolanie, a karteczka została podsunięta pod jej nos, zrobiło jej się słabo i niemal czuła, że pozieleniała na twarzy. Zakryła usta, czując nadchodzące wymioty, a jej dłoń wystrzeliła w górę. Pan Parks z niechęcią przerwał swój wykład i spojrzał na uczennicę.
- O co chodzi? - zapytał, ale po chwili zrozumiał - Leć do pielęgniarki, dziewczyno - nakazał, a Kaytlin z łoskotem podniosła się z krzesła, po czym pobiegła prosto do łazienki. Czuła zażenowanie, kiedy nachylała się nad muszą i zwracała swój wczorajszy obiad. Zdała sobie sprawę, że od poprzedniego popołudnia nie zjadła nic, a to tylko z powodu nauki i myśleniu o Justinie. Szpinak, który miała wczoraj na obiad smakował dwa razy gorzej, za drugim razem, a łomotanie w jej głowie, przez głód nie chciało ustąpić. Żołądek bolał ją tak bardzo, że złapała się za brzuch i opierając się jedynie brodą o deskę, zwracała dalej.
Poczuła zbieranie włosów do tyłu i ostry zapach perfum Justina, mieszających się z odorem wymiocin. Poczuła się sto razy gorzej, kiedy wiedziała, że jest obok i w dodatku widzi, jak wychodzi z niej nie strawione do końca jedzenie.
- Odejdź, Justin - mówiła między wymiotowaniem, ale chłopak nawet nie drgnął. Kiedy poczuła, że jej żołądek jest pusty, osunęła się i oparła o kremową ścianę kabiny. Była wyczerpana, pomyśleć, że po prostu zwracała. - Idź na lekcje, zaraz wrócę. Nie zawalaj nic przeze mnie - jęknęła, zła na niego.
- Wiesz co obchodzi mnie historia? - pyta retorycznie i wychodzi na sekundę z kabiny, a Kaytlin niemal czuje się lepiej, myśląc, że sobie poszedł. Po chwili jednak wraca z kilkoma grubymi, białymi ręcznikami jednorazowymi, przeznaczonymi do wycierania rąk. Są lekko nasiąknięte zimną woda, a on przykłada je do czoła zalanego zimnym potem. Jest rozpalona mimo, że jest jej przeraźliwie zimno.
- Chyba nici z dzisiejszego piżama party - ostanie słowa wypowiada naśladowanym głosem Brit, czym jednak nie rozśmiesza Kaytlin, która nawet nie patrzy na niego z wdzięcznością. Zwyczajnie daje mu do zrozumienia, że jest jej nie potrzebny.
-*-
Pół godziny później była w drodze do domu, więc od razu czuła ulgę. Prowadził jej brat, Greg i nie byłby sobą, gdyby nie skorzystał z okazji i nie zapytał jej, jak idą postępy w planie. Oczywiście wszystko powiedziała, pomijając jedynie niewielkie, ale rozpalające się w środku uczucie, którym zaczęła go darzyć. Potem już tylko w ciszy dojechali do domu, ale jak się okazuje nie jej, a jego. 
- Tata powiedział, żebym się tobą zajął, ponieważ ich nie będzie do późna jutro, więc prześpisz się u mnie - powiedział Greg i zatrzymał auto na podjeździe. Wysiedli, a wzrok Kaytlin zatrzymał się na domu Justina. Wywróciła oczami. Noc spędzona niecałe sto metrów od jego łóżka, sprawiał, że znów miała ochotę się zrzygać na samą myśl. Weszli do środka, a Amanda niemal dorwała ją, powoli zaciągając do swojego pokoju. 
- Doktor Amanda zajmie się tobą - zachichotała i kazała położyć się dziewczynie w łóżku. Ale najpierw rozebrała się do majtek i bokserki, którą miała pod dżinsową koszulą. Położyła się pod kołdra, ale niemal od razu zrobiło jej się gorąco. Już chciała ściągnąć ją z siebie, ale Amy mocniej ją opatuliła i dopiero teraz zauważyła głęboki dekolt dziewczyny i musiała stwierdzić, że strój pielęgniarki nie był typowy. Był do zabaw przeznaczonych dla niej i Grega, więc ponownie zrobiło jej się nie dobrze na takie myśli. Poczuła stróżkę potu na skroni. Wiedziała już, że ma gorączkę, ale bynajmniej uwolniła się na jakiś czas od Justina i może w spokoju pomyśleć o wszystkim. - Tak naprawdę Kaytlin, to przerwałaś mi coś, kiedy Greg musiał wyjść - westchnęła.
- Błagam, Amy, wiem, że jesteśmy blisko i w ogóle, ale Greg to wciąż mój brat, fee - jęknęła, dotykając dłonią skroni. Amanda cicho się zaśmiała, po czym zmierzyła do drzwi i puściła oczko chorej.
- Greg zadzwoni do waszego lekarza rodzinnego, czy coś tam - dodała i wyszła z pokoju. Kay wywróciła oczami, uświadamiając sobie, że jej stan jest poważny. Dostała wiadomość i od razu sięgnęła po komórkę. Jej kącik ust uniósł sie do góry, wiedząc zabawną nazwę, którą ustawił sobie Justin. Gorący Pan Bieber: Jak się czujesz, księżniczko? Poczuła się szczęśliwa, ale zanim zaczęła odpisywać zdenerwowana odrzuciła telefon na bok, zdając sobie sprawę, dlaczego właściwie nie chciała go widzieć. Nie chciała go ranić wszystkimi kłamstwami zaczęłaby go odsuwać od siebie. Wiedziała, że taki związek opierałby sie tylko na tym, że Justin byłby okłamywany, a jej brat czerpałby korzyści. Ona zaś byłaby złotym środkiem dla obojga. Szczęściem dla Biebera i powodem, dla którego The Kings zostaliby zniszczeni przez gang Grega. Sięgnęła znów po komórkę i napisała do Brittany, że dziś nie da rady. Ta zaś zaprosiła ją na jutrzejszy maraton filmowy w rezydencji jen dziadków. Głęboko westchnęła i postanowiła sie przespać, odpisując, że się zgadza.  
Odwróciła się na bok i zamknęła oczy, po czym starała zapaść w sen. Jednak z każdą minutą utwierdzała się w tym, że przez ból głowy i gorąco, które rozprzestrzeniało się po jej ciele nie uda jej się zasnąć. Podniosła się więc z łóżka i ruszyła wprost do łazienki, gdzie weszła do kabiny prysznicowej w ubraniach, niczym się nie przejmując. Puściła zimną wodę, która sprawiała, że Kaytlin nie poczuła ulgi, tylko przeszywające ją zimno, ale wiedziała, że to pomoże zbić gorączkę. Po kilku minutach jej włosy, koszulka wraz z bielizną były przemoczone do każdej nitki, a ona stała nieruchomo, dygając z zimna. Mimo to za każdym razem jak przejechała po ręce, czuła ciepło, wręcz rozpaloną skórę. Zastanawiała się przez cały czas, kiedy mogła tak zachorować i czemu wymiotowała. 
Wyszła spod prysznica i ściągnęła ubrania, założyła szlafrok, który wisiał na haczyku zamocowanym na drzwiach, po czym wróciła do pokoju. Z szafek Amandy wyciągnęła ubrania i znalazła nawet nową bieliznę. Była wniebowzięta, kiedy uświadomiła sobie, że mają prawie taki sam rozmiar. Szybko się ubrała, związała włosy i sięgnęła po komórkę, czując znacznie lepiej. Po chwili telefon zaczął dzwonić, znów Justin. Odpuść sobie, pomyślała i rozłączyła go. Wyszła z pokoju i zbiegła po schodach w dół. 
- Jak się czujesz, siostrzyczko? - usłyszała Grega, który siedział na kanapie w salonie. Uśmiechnęła się lekko do niego.
- Lepiej, chyba przeszła mi gorączka - odparła i usiadła obok niego. Jego ręka niemal od razu wystrzeliła w górę i zetknęła się z jej czołem. 
- Jest w porządku. Jeszcze nie zadzwoniłem do lekarza i chyba nawet nie ma takiej potrzeby - uśmiechnął się. A Kay skinęła głową. 
- Greg, mogłabym wrócić już do domu? Nie chcę wam przeszkadzać, poza tym, chcę pobyć sama - powiedziała ze spuszczoną głową.Jej brat westchnął, ale podniósł się z kanapy. 
- Jasne, ale odwiozę cię - uśmiechnął się miło, a ona popędziła do pokoju po swoje ubrania i torbę. Choć wciąż czuła się źle, to chciała po prostu pomyśleć o swoich sprawach, gdzie nikt nie będzie jej przeszkadzał. W zaciszu swojego pokoju. 

___
Szczerze powiedziawszy to zawaliłam całkowicie, jednak chciałam zrobić wam przyjemność, ponieważ rozdziału nie ma już od prawie miesiąca, za chcę was ogromnie przeprosić. 
Pewnie nie będę mieć okazji, ponieważ, nie mam pojęcia kiedy nowy rozdział! 
Chcę wam życzyć wesołych i zdrowych świąt, smacznego jajka i wspaniałych prezentów! 
Kocham was bardzo mocno! Liczę na komentarze <3 
A czo to za uśmiech? :D
Przepraszam za jakiekolwiek błędy :)
Szablon by Selly