Hej! Chodzi o to, że poprzednio nie poinformowałam nikogo na tt! Przypomniało mi się po kilku dniach, ale nie miałam internetu (męczarnia :c). Jeśli jesteś osobą, którą poinformowałam dziś na tt, wróć do poprzedniego rozdziału ---> link! Przepraszam za to ;//
___
Nienawidzę tego, myślała.
Justin jest dla mnie kimś ważnym i tak będzie, nawet nie wiem ile razy bym
sobie wmawiała, że nie. Czy dotrzymam danego słowa? To oczywiste, że nie mam
odwagi powiedzieć mu wszystkiego, przez co nasza znajomość się zaczęła.
Znienawidzi mnie.
- O czym myślisz? - zapytał
jeżdżąc palcem po jej ramieniu. Leżeli na jej łóżku pogrążeni w ciszy, która
echem odbijała się w ich głowach. Kaytlin przetrawiła jego słowa i zakodowała
sobie w umyśle, że kolejny raz go okłamie.
- O niczym konkretnym -
odparła, lekko przekręcając głowę w jego stronę. Dokładnie lustrowała jego
prawy profil i nawet nie poczuła, kiedy jej oczy się zaszkliły. Szybko je
zacisnęła i spojrzała ponownie w sufit. - A ty? - opanowując drżenie głosu,
zapytała.
- Szczerze? - zapytał,
oblizując suche wargi i spojrzał na nią, unosząc się na łokciu. Skinęła głową w
potwierdzeniu. Nachylił się nad jej uchem. - O tym jak bardzo cię nienawidzę,
za to jak potraktowałaś to co nas łączy. Wykorzystałaś to, po to by zniszczyć
mnie. Nigdy nie kochałaś mnie naprawdę. Nienawidzę cię tak bardzo, że chcę cię
zabić - warknął i położył dłoń na jej szyi, po czym zacisnął palce i zaczął ją
dusić.
Zaczęła krzyczeć, kiedy
obudziła się, czując pot spływający z jej skroni. Oddychała głęboko i
nierównomiernie. Była rozpalona i niemal od razu pobiegła do toalety
wymiotować. Westchnęła zdenerwowana nad muszlą klozetową. Otarła łzy spływające
z jej oczu, przez znienawidzony smak wymiocin w ustach, po czym pewna, że
opróżniła żołądek z ostatnich resztek jedzenia z poprzedniego dnia, podniosła
się i podeszła do lustra. Sięgnęła po płyn do płukania ust i wlała do kubka, po
czym dokładnie wypłukała buzię. Wróciła do pokoju i złapała telefon w rękę,
wybierając numer do Amy, jedynej osoby, z którą mogła porozmawiać o tym co
dzieje się w jej głowie.
- Halo? - usłyszała po drugiej
stronie miły głos Amandy i od razu się trochę rozchmurzyła.
- Amanda, mogę mieć prośbę? -
zapytała spokojnie.
- Okey jesteś poważna, o co
chodzi? - odparła.
- Masz czas się spotkać?
Porozmawiałybyśmy i przy okazji poszłabym do lekarza - odpowiedziała, a Amy
przez moment się nie odzywała, aż w końcu zgodziła się.
- Przyjadę po ciebie za pół
godziny - powiedziała, po czym się rozłączyła.
Kaytlin wygrzebała z szafy jakieś ubrania, poszła do łazienki i tam wzięła zimny prysznic, który rozbudził jej komórki. Owinęła się w ręcznik, a mokre włosy rozczesała i zaczęła suszyć. Ubrała się i umyła twarz, po czym nałożyła lekki makijaż. Na koniec wyprostowała włosy i popsikała się perfumami. Wyszła z łazienki, zauważając, że ma zaledwie pięć minut.
Kaytlin wygrzebała z szafy jakieś ubrania, poszła do łazienki i tam wzięła zimny prysznic, który rozbudził jej komórki. Owinęła się w ręcznik, a mokre włosy rozczesała i zaczęła suszyć. Ubrała się i umyła twarz, po czym nałożyła lekki makijaż. Na koniec wyprostowała włosy i popsikała się perfumami. Wyszła z łazienki, zauważając, że ma zaledwie pięć minut.
Złapała za telefon i wykręciła
numer swojego lekarza rodzinnego.
Umówiła wizytę na siódmą wieczorem, co dawało jej niecałe dwie godziny na rozmowę z Amy. Usłyszała głośny klakson i zbiegła schodami w dół, po czym wyszła z domu i wsiadła do samochodu.
Umówiła wizytę na siódmą wieczorem, co dawało jej niecałe dwie godziny na rozmowę z Amy. Usłyszała głośny klakson i zbiegła schodami w dół, po czym wyszła z domu i wsiadła do samochodu.
- O co chodzi? - zapytała
Amanda od razu, po czym nacisnęła gaz do dechy i odjechała z piskiem opon.
- Może najpierw gdzieś
pojedziemy? - zapytała - I tam porozmawiamy - dodała, a Amy westchnęła. Widać
było, że jest wykończona i zdenerwowana. - A jeśli nie chcesz ze mną gadać to
po prostu zawieź mnie do centrum, a stamtąd pójdę po prostu do lekarza -
westchnęła, a Amanda spojrzała na nią urażonym wzrokiem.
- Nie znamy się długo, to
prawda, ale zawsze cię wysłucham. Nie wiem jak bardzo musiałabym być wkurzona -
odparła i mocniej zacisnęła palce na kierownicy.
- Okey... - westchnęła Kaytlin
i odwróciła wzrok w stronę okna, myśląc co się dzieje. - Dobra. Co się dzieje?
- zapytała Kay i wbiła wzrok w dziewczynę.
- Tayler - fuknęła i
zatrzymała białe BMW pod jedną z kawiarni w centrum miasta. Wysiadły, a Amanda
kontynuowała. - Spieprzył tak prostą robotę.
- Co zrobił? - zapytała Kay i
usiadła przy jednym ze stolików na zewnątrz. Amy opadła niezgrabnie na drugie i
powstrzymywała się od krzyku.
- Miał pilnować magazynu, ale
- prychnęła z pogardą - Zasnął.
Kaytlin rozchyliła usta. Nie była pewna co było w magazynie, tak czy inaczej wiedziała, że wiąże się to z Justinem i Amanda nie jest tu tylko z powodu jej problemu, ale dlatego, że Greg kazał jej przekazać, że musi się trochę ruszyć z robotą i mimo, że nie usłyszała tego jeszcze, to była pewna, że tak będzie. A to równało się z tym, że nie może tego powiedzieć, co by się nie działo. To co miała teraz na głowie musiała ułożyć sobie sama, wiedząc, że rozmowa z Amandą tylko spotęguje jej nerwy. Skinęła głową w zrozumieniu.
- I cóż, jestem tu też po to, byś przyspieszyła swoją robotę, ponieważ Bieber i jego ferajna postanowili trochę otruć nam życie - westchnęła Amy. Kaytlin zgodziła się i już myślała tylko o tym, że musi udawać cholernie zakochaną i sama się nie zakochać. - Mów co cię gryzie - dodała i spojrzała na kelnera. - Poproszę Latte Macchiato, mrożoną i ciepłą szarlotkę z lodami.
- To samo - dodała Kaytlin, a kelner odszedł ze skinieniem głowy. - To już nieważne Amanda, chodziło o dziewczyny ze szkoły. Poukładałam to sobie w głowie i już jest w porządku - odparła, a Amy skinęła powoli głową. Nie była pewna dlaczego, ale zauważyła nieufność w oczach Amandy.
Kaytlin rozchyliła usta. Nie była pewna co było w magazynie, tak czy inaczej wiedziała, że wiąże się to z Justinem i Amanda nie jest tu tylko z powodu jej problemu, ale dlatego, że Greg kazał jej przekazać, że musi się trochę ruszyć z robotą i mimo, że nie usłyszała tego jeszcze, to była pewna, że tak będzie. A to równało się z tym, że nie może tego powiedzieć, co by się nie działo. To co miała teraz na głowie musiała ułożyć sobie sama, wiedząc, że rozmowa z Amandą tylko spotęguje jej nerwy. Skinęła głową w zrozumieniu.
- I cóż, jestem tu też po to, byś przyspieszyła swoją robotę, ponieważ Bieber i jego ferajna postanowili trochę otruć nam życie - westchnęła Amy. Kaytlin zgodziła się i już myślała tylko o tym, że musi udawać cholernie zakochaną i sama się nie zakochać. - Mów co cię gryzie - dodała i spojrzała na kelnera. - Poproszę Latte Macchiato, mrożoną i ciepłą szarlotkę z lodami.
- To samo - dodała Kaytlin, a kelner odszedł ze skinieniem głowy. - To już nieważne Amanda, chodziło o dziewczyny ze szkoły. Poukładałam to sobie w głowie i już jest w porządku - odparła, a Amy skinęła powoli głową. Nie była pewna dlaczego, ale zauważyła nieufność w oczach Amandy.
-*-
- Wciąż nie wierzę, że to się
udało! - rozanielony Chris opadł na kanapę, pławiąc się w zwycięstwie.
- To jeszcze nie koniec, Chris
- powiedział Bieber, kiedy wkroczył do salonu. Czarnoskóry spojrzał na niego
zdziwiony, a Justin usiadł ze stoickim spokojem. - Mam na myśli, oni nie
zostawią tego tak po prostu. Ok, mamy ponad tonę tego białego gówna, ale co nam
to da, skoro są równie przebiegli co my - dodał, a Chris machnął na niego
dłonią.
- On ma rację Chris - dodał Jaxon, rzucając się na kanapę. - Prawda, siostra? - spojrzał na Jasmine, która
wracała z kuchni z zimną butelką wódki. Uniosła brwi, nie wiedząc o czym
rozmawiają.
- O co chodzi? - zapytała, a
Justin wywrócił oczami, nie chcąc powtarzać tego co mówił. Podniósł się do góry
i odstawił zimny trunek na stół, po czym złapał brunetkę w pasie i pocałował
jej szyję. Spojrzał ja dwóch chłopaków, a Jaxon tylko skinął głową nie
przejmując się swoją młodszą siostrą. Już dawno przestał się interesować tym,
że Jasmine zachowuje się jak osobista dziwka Biebera. Skoro taka chciała być,
on się nie wtrącał.
- Panowie, oblejcie to póki
czas, ja zabawię się w inny sposób. A ty mi pomożesz, prawda? - spojrzał na
brunetkę znów, a ona tylko skinęła głową. Poszli do pokoju Justina, a Jaxon
polał wódki do kieliszków.
- Jesteśmy przez moment sami.
Justin jest zaślepiony tą młodszą siostrą Moona - powiedział Jaxon i wypił
kieliszek trunku - Myślę, że jest kimś kto musi się do nas wpasować, a potem
sprzedać u swojego braciszka - dodał.
- Uważam trochę inaczej. Wiesz
jak łatwo jest tak po prostu łazić po szkole? Nic nie obchodzi ich w tej
szkole. Mimo, że nie jestem tam zapisany, mogę tak po prostu sobie tam
siedzieć. Kaytlin, uh, nie wiem czy jest zdolna do tego, żeby najpierw zbliżyć
się do Justina, a potem podle wykorzystać, a wiesz czemu? Bo jest ostro
gnębiona, a to, że jest siostrą wroga nie znaczy, że automatycznie jest po ich
stronie. - obronił, cóż winną Kaytlin, ale nie wiedział o tym.
- Czyli co, może się przydać
do tego, żeby dawać nam informacje? - zapytał Jaxon, polewając kolejny
kieliszek.
- Uuu, no nie do końca.
Zapewne wie kim jest jej brat, więc na pewno nie będzie działać na jego nie
korzyść, zwłaszcza, że wie, że może mu grozić niebezpieczeństwo. Myślę, że po
prostu można jej na razie zaufać. Jest nieszkodliwa.
- Wspomnisz moje słowa. Ja jej
nie ufam.
-*-
- I co? - zapytała Amanda,
wychodząc z przychodni.
- Grypa jelitowa - odparła -
To trochę dziwne, bo czuję się okey. Wymioty przychodzą nagle - dodała, po czym
wsiadła do białego auta.
- Ty na pewno nie..? -
zapytała, nawiązując do imprezy, od której zaczęła się jej bliższa znajomość z
Justinem. Kaytlin spojrzała na nią z wyrzutem.
- E... Spokojnie. Dwa dni temu
skończył mi się okres - zaśmiała się, a Amy odjechała. Kaytlin miała jedynie
trzydzieści minut na dotarcie do domu, zabranie ciuchów i innych rzeczy na
jutrzejszy poranek i dotarcie do domu dziadków Brittany.
Dwadzieścia minut później była w domu, ale wiedziała, że jeśli Amanda jej nie pomoże to spóźni się nawet pół godziny, więc pobiegła szybko do domu, prosząc, żeby Amy poczekała, po czym wróciła z ubraniami, kosmetykami i bielizną.
Dwadzieścia minut później była w domu, ale wiedziała, że jeśli Amanda jej nie pomoże to spóźni się nawet pół godziny, więc pobiegła szybko do domu, prosząc, żeby Amy poczekała, po czym wróciła z ubraniami, kosmetykami i bielizną.
- Proszę podwieź mnie jeszcze
gdzieś - błagała, a Collins zgodziła się, wiedząc, że nie ma nic do stracenia.
Kaytlin podała jej adres i po chwili były na miejscu. Pocałowała policzek
blondynki i podziękowała, po czym wyszła i podeszła do drzwi domu dziadków
Brittany.
Zadzwoniła, po czym otworzyła
jej Cynthia ubrana w piżamę, a Kaytlin zrzedła mina, zdając sobie sprawę, że
jej zapomniała. Cynthia zabrała ją do jakiegoś pokoju, gdzie była Brittany i
trzy inne dziewczyny, z których kojarzyła jedną, z którą dzieliła ławkę na
matematyce. Johanna. Była niezła z matmy, więc nie rozumiała czemu znajduje się
wśród takich wyrachowanych i głupich dziewczyn i to jeszcze bardziej
przyprawiało Kay o, o wiele więcej myśli, które nie będą długo rozwikłane. Może
ona jest po to, by się z niej pośmiać?, myślała Kaytlin, kiedy siadała na
dużym łóżku.
- Cześć - przywitała się ze
wszystkimi, ale one zareagowały inaczej, niż się spodziewała. Zaczęły ją
przytulać i całować w policzki. Była lekko sparaliżowana, nie wiedząc co robić.
Najpierw postanowiły obejrzeć kilka filmów, Kaytlin w międzyczasie dostała ładną, jedwabną piżamę. Cieszyła się, że wciąż czuła się dobrze, bo nie chciała wymiotować.
Najpierw postanowiły obejrzeć kilka filmów, Kaytlin w międzyczasie dostała ładną, jedwabną piżamę. Cieszyła się, że wciąż czuła się dobrze, bo nie chciała wymiotować.
- Mam pomysł - Johanna
odezwała się pierwszy raz tego wieczoru. - Zagrajmy w pytanie lub wyzwanie -
dodała, a dziewczyny oprócz Kay rozochociły się. Nigdy nie lubiła takich zabaw,
ale musiała się zgodzić, więc bez sprzeciwów usiadła w kółku. Po kilku
pytaniach i zadaniach, w końcu wypadło na nią, a ona wybrała pytanie, nie chcąc
ryzykować upokorzeniem. Brittany oblizała usta, podczas wymyślania pytania.
- Czy... Całowałaś się z
Justinem? - zapytała z determinacją w oczach. Westchnęła. Musiała policzyć za i
przeciw powiedzeniu prawdy. Jeśli przyznałaby się, że tak było, Brit
najprawdopodobniej zabiłaby ją długimi tipsami, które miała, jednak też
zyskałaby uznanie, które warte by było kilku zadrapań od szponów dziewczyny. Ale
jeśli by okłamała czułaby się źle.
- Pamiętaj, że za kłamstwo
przysługuje ci przymusowe zadanie - wtrąciła Katie, jedna z głupich podróbek
Brittany i Cynthii. Westchnęła i modliła się, żeby nikt nie widział jej
pocałunku z Justinem.
- Nie - odparła w końcu. Brit
i Cynthia spojrzały po sobie i wtedy uświadomiła sobie w domu obok jej mieszka
Johanna.
- Kłamiesz - powiedziały
równocześnie wszystkie i zaczęły się naradzać w sprawie karnego zadania dla
niej.
- Więc - powiedział Brittany
po długiej chwili - Masz jakąś seksowną bieliznę? - zapytała, a ona skinęła
niepewnie głową. - Ubierz ją - powiedziała, a Kaytlin złączyła brwi w
zdziwieniu. - To część zadania - dodała Brittany, a Kay złapała za bieliznę i
poszła do łazienki ubrać ją. Po chwili wróciła w komplecie
czerwonej, koronkowej bielizny z niezałożonym gorsetem, który po chwili
zawiązała jej Cynthia.
- Nagramy cię jak tańczysz,
erotycznie - Brit podkreśliła to słowo i kontynuowała - dla Justina i wyślemy
mu to.
- Co?! Nie! - zaparła się i
zagryzła wnętrze policzka.
- Karne zadanie.
- Nie chcę tego robić! -
krzyknęła.
- Musisz - odezwały się
wszystkie, a ona zagubiona zgodziła się nie wiedząc co innego zrobić. Podała im
swój telefon, ponieważ prosiły. Zapomniała, że na tapecie ma klatę Justin i wiedziała,
że poznają ją po rozpoznawalnym tatuażu na piersi w kształcie krzyża.
Zaczęła tańczyć, zdejmowała z
siebie powoli gorset, ściągnęła pończochy i szpilki. Rozpuściła włosy,
zarzucając nimi seksownie, sama nie wiedząc czemu to robi. Wiedziała, że nie
posunie się do tego, że ściągnie z siebie całą bieliznę, więc opuściła
ramiączka i spojrzała dyskretnie, ale wymownie na nagrywającą Brittany.
Wyłączyła nagrywanie, a dziewczyny zaczęły klaskać, kiedy Katie odeszła na bok
i wysłała nagranie.
Potem wszystkie poszły spać, a
rano rozeszły się do swoich domów. A Kaytlin nawet niczego nie
podejrzewała.
____
Szczerze? Nie jestem zadowolona ostatnio z tego co piszę i nie wiem, kiedy uda mi się napisać coś co mi się będzie bardzo podobało ;/ ale dodaję, bo nie chcę robić długich przerw ;)
Chciałam zaprosić na nowego bloga, im więcej was, tym lepiej, ohoho :)
Nie wiem... Nie mam chyba nic więcej do powiedzenia!
No cóż, co rozdziałowa deklaracja, bardzo was kocham! hahah <3
Do następnego! :)
MIŚ <3
P.S jeśli są jakieś błędy, to bardzo mocno za nie przepraszam, ale nie mam siły już sprawdzić :(